Iran oczami kolorowych jaskółek

Na ekrany polskich kin wejdzie niedługo film „Rękopisy nie płoną” Mohammada Rasoulofa. Nagrodzone w Cannes dzieło, pokazujące koszmar życia w totalitarnym kraju, zostało zakazane w rodzimym Iranie, a jego twórcę spotkały represje ze strony rządzącego państwem reżimu. Redaktor naczelny stopklatki.pl, Artur Zaborski, zastanawia się w swoim tekście, czy w poddanym ostrej cenzurze kinie irańskim jest miejsce dla mniejszości seksualnych. Zwłaszcza, że – przypomnijmy! – Iran to kraj, w którym za homoseksualizm grozi kara śmierci.

Iran oczami kolorowych jaskółek

W Iranie „Uwikłani w płeć” Judith Butler - rozprawa, która zmieniła oblicze współczesnej kultury - trafiła na indeks ksiąg zakazanych. Pisząc o rozdziale płci biologicznej od płci społecznej (konstruowanej przez pochodzenie etniczne, klasowość i obyczaje), Butler uderzyła w doskonały porządek ustanowiony przez Allaha, według którego cechy kobiece i męskie wynikają z urodzenia. Jednak w ostatnim czasie w targanym ekonomicznymi zawirowaniami Iranie dochodzi do niepokojących ajatollahów „zaburzeń”. Kobiety coraz częściej wykonują „męskie” zawody: wsiadają za kierownicę taksówek i zatrudniają się w fabrykach. Jednak „odważne” zachowanie ma niewiele wspólnego z próbą emancypacji. Jeśli Persjanka decyduje się na pracę w fabryce, to wybiera tę odległą od swojego miejsca zamieszkania o co najmniej kilkadziesiąt kilometrów, jeśli zaś jeździ taksówką to w miejscowości, w której nikt jej nie rozpozna. Strach przed społecznym ostracyzmem paraliżuje dążenia do zawodowego równouprawnienia (w Iranie nawet jeszcze nie raczkującego). To nie powody ideowe są przyczyną tych „zaburzeń”, lecz trudna sytuacja tamtejszej klasy robotniczej.

W ubóstwie zastajemy bohaterkę „Facing Mirrors”, Ranę (Qazal Shakeri). Jej mąż odsiaduje wyrok, kobieta musi więc sama zadbać o utrzymanie domu. Decyduje się na zarabianie jako kierowca taksówki. Rana działa w ukryciu, pracuje po zmroku, w tajemnicy przed teściową i bliskimi. Dzięki niemal dokumentalnemu charakterowi film Negar Azarbayjani rzetelnie odbija warunki takiej pracy: zapuszczanie się samochodem w zupełnie nieznane rejony, zazwyczaj daleko za miastem, i nieustanny niepokój przed nakryciem przez kogoś z rodziny, bądź przez policję religijną. Kobietom zabrania się wykonywania tego zawodu z dwóch powodów. Po pierwsze, za niemoralne uznaje się przebywanie niespokrewnionych przedstawicieli odmiennych płci w jednym samochodzie (a pasażerem najczęściej jest mężczyzna). Po drugie, przez wzgląd na skomplikowaną strukturę perskich miast. W Teheranie, na przykład, ulice osiągają długość nawet 40 kilometrów. W Iranie panuje też chaos w nazewnictwie: starsza część społeczeństwa posługuje się nazwami ulic i dystryktów z czasów sprzed rewolucji, młodym wpaja się natomiast nazewnictwo przyjęte po 1979 roku. W stolicy i innych większych ośrodkach normą jest umawianie się z taksówkarzem na cenę przewozu, niezależną od liczby przebytych kilometrów. Niekorzystający z elektronicznych map kierowcy błądzą po mieście, prosząc kolegów po fachu (zazwyczaj na skrzyżowaniach, stojąc na czerwonym świetle) o pomoc w znalezieniu punktu docelowego.


Rana prowadzi więc swego rodzaju podwójne życie: za dnia wchodzi w narzuconą jej społecznie i kulturowo rolę kobiety, nocą występuje niejako przeciwko niej, wykonując męską robotę. Do naruszenia skostniałych norm dochodzi jednak u niej z konieczności, a nie z potrzeby. A więc odwrotnie niż w przypadku Ediego, mężczyzny zamkniętego w ciele kobiety o imieniu Adineh, innego bohatera „Facing Mirors”. Adineh/ Edi marzy o operacji zmiany płci, jednak na drodze do jej wykonania stoi jego konserwatywny ojciec.

W 1963 ajatollah Chomeini, późniejszy przywódca religijnej rewolucji, wydał fatwę, w której określił operację zmiany płci jako zgodną z prawem religijnym. Dziś Iran przoduje w tego typu zabiegach (według statystyk więcej przeprowadza się ich jedynie w Tajlandii). Jeśli tylko obywatel odczuwa taką potrzebę, państwo wychodzi mu naprzeciw, zwracając połowę kosztów zabiegu. Po wszystkim trzeba jedynie zapomnieć o tym, co się stało, i nie wspominać o przeszłości w innym ciele (przy wypisie ze szpitala obywatel dostaje komplet nowych dokumentów – od dowodu osobistego po prawo jazdy). Kluczowe jest więc przystosowanie się nie do nowego ciała, ale do nowej roli w społeczeństwie. Chociaż taki zapis prawny uznali i poparli najwyżsi przywódcy Iranu, nie udało się zwalczyć zbiorowego uprzedzenia. Transseksualiści wciąż poddawani są społecznemu ostracyzmowi, a najczęstsza reakcja na wieść o metamorfozie to panika.

Tego typu konsekwencje rzetelnie odbija dokument Tanazy Eshaghian „Be Like Others” (znany także pod tytułem „Transsexual in Iran”). Reżyserka śledzi w nim losy pacjentów z kliniki w Teheranie, którzy zdecydowali się na korektę płci. Bohaterowie jej filmu, 24-letni Ali Askar i 20-letni Anoosh, wcale nie czuję się kobietami uwięzionymi w ciele mężczyzn. Cierpią z powodu żeńskiej fizyczności. Delikatne rysy twarzy i kobieca postura działają podniecająco na innych mężczyzn. W interpretacji koranicznego prawa chłopcy dopuszczają się więc grzechu. Starszy chce pozostać w swoim ciele, ale obdarzony zainteresowaniem innego mężczyzny staje przed dylematem. Drugi, będący w związku z facetem, poddaje się niejako woli partnera, którego podnieca widok Anoosha w damskich ubraniach. Różne motywacje prowadzą do różnych konsekwencji. Kiedy oglądamy Aliego już po operacji - jako Negar, odrzuconą przez rodzinę, w depresji - zarabia na życie prostytucją. Z kolei Anahita, nowe wcielenie Anoosha, to szczęśliwa kobieta, zaręczona ze swoim chłopakiem.


Konsekwencje operacji Aliego stanowią istotę obaw ojca Ediego, którego podpis jest niezbędny, aby transseksualnego chłopaka przyjęto na chirurgiczny oddział. Niepokój seniora jest zasadny, reżyserka nie ucieka przed dosłownym obrazowaniem brutalności, z jaką Edi jest traktowany. Jednak to nie sceny, w których chłopak jest wyzywany i przeklinany robią na widzach wrażenie. Najbardziej wymowny jest bowiem moment jego odrzucenia przez samą Ranę, już po tym, jak zawiązało się między nimi uczucie przyjaźni. Kiedy prosta dziewczyna dowiaduje się o jego „pomyśle”, wpada w szał. Rana odreagowuje na nim panikę, jaką wywołuje w niej jej własne, nocne życie. Ponowne porozumienie między tą dwójką będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy bohaterka spojrzy na przyjaciela oczami swojego dziecka, jeszcze niepodporządkowanego kulturowym normom. W symbolicznej scenie, w której malec biega po podwórku w damskich ubraniach, kobieta zrozumie różnicę pomiędzy tym, co na zewnątrz, a tym, co w środku.

W scenie tej (jak i wielu innych) o kilkulatku mówi się w bezosobowej formie. Trzecia osoba liczby pojedynczej w języku perskim nie odmienia się przez płeć. O kobiecie i o mężczyźnie mówi się w taki sam sposób. Jedynie z kontekstu wynika, o kogo chodzi. Ale językowy egalitaryzm zdaje się jedynie umacniać genderowy dualizm. Bo też mówiąc o osobie prowadzącej pojazd, pracującej w fabryce czy dbającej o dom, nie trzeba dodawać rodzajnika, by wiedzieć, o jakiej płci mowa. Azarbayjani pokazuje, że w irańskim społeczeństwie nie ma miejsca na środek. Język, jak i prawo do przeprowadzenia operacji zmiany płci służą jedynie podtrzymaniu zero-jedynkowego systemu. Ci, którzy na zabieg się zdecydują, i tak poddawani są procesowi normalizacji. Albo mężczyzna, albo kobieta.

W „Facing Mirrors” bohaterowie próbują stanąć gdzieś pośrodku. Nawzajem uczą się reinterpretować zarówno płeć biologiczną, jak i kulturową, odkrywają iluzję naturalności. Butler byłaby dumna, ale pewnie wytknęłaby filmowi paradoks. Rana zyskuje bowiem nową świadomość i tak dzięki mężczyźnie. Tyle że zamkniętym w kobiecym ciele.

Odwrotna sytuacja ma miejsce w fabularnym filmie Maryam Keshavarz „Circumstance”, w którym bohaterka, pochodząca z ubogiego domu Shireen, uświadamia sobie własną podmiotowość, ale też absurd podwójnego życia w Iranie, dzięki zakochanej w niej równolatce, zamożnej Atafeh. Córka irańskich burżujów spędza czas na zachodnią modłę. Bierze udział w wieczornych imprezach, na których pije się zakazany w kraju alkohol i bierze narkotyki, uprawia przypadkowy seks. Ale Atafeh zazna seksualnego spełnienia, dopiero kiedy uda jej się uwieść nieśmiałą, zahukaną Shireen. Ich uczucie nie ma szans na realizację, namiętny romans musi zakończyć się cierpieniem. W rządzonym przez ajatollahów kraju nawet najdokładniej ukrywany przed światem związek musi zostać nakryty. Oko Wielkiego Brata, policji religijnej, w filmie dość topornie symbolizują rozmieszczone w posiadłości Atafeh kamery przemysłowe. Chociaż w irańskim domu można o wiele więcej niż na ulicy, na pielęgnowanie homoseksualnych uczuć nawet w nim nie ma miejsca. Refleksja Keshavarz nad potrzebami kobiet i ich seksualnością wybrzmiewa dosadnie dzięki zestawieniu uczucia bohaterek z pożądaniem popadającego w fanatyzm religijny brata Atafeh, byłego narkomana zakochanego w Shireen. Miłość kobiet realizuje się w pełnych subtelności scenach seksu. Ich kontrapunktem są sceny seksu z mężczyzną - bezuczuciowe, zwierzęce, mechaniczne.


„Circumstance” nakręcone przez amerykańsko-irańską reżyserkę - choć wykonuje pewną pracę u podstaw, uświadamiając widzom problemy kobiet i mniejszości seksualnych - utwierdza też niebezpieczne stereotypy. Bohaterki muszą bowiem swoją walkę przegrać, wyzbyć się swej podmiotowości na rzecz mężczyzny. Film został zakazany w Iranie, ale ci Persowie, którzy mieli okazję go zobaczyć, nie przepadają za nim. Nie chcą wierzyć w to, że walka dumnych, zawziętych Irańczyków z systemem miałaby się ograniczyć do picia alkoholu i brania narkotyków. Na tym polu o wiele lepiej wypada „Facing Mirrors”, któremu o wiele bliżej do irańskich realiów. Kiedy policja nakrywa Atafeh i Shireen, te poddają się bezwarunkowo, trafiają za kratki. Kiedy ta sama policja przyłapuje Ediego, jeszcze jako Adineh, na prowadzeniu samochodu, bohater(ka) podsuwa funkcjonariuszom prawo jazdy brata, do końca walczy z opresyjną władzą. Podobnie Rana, która zostawiona bez mężczyzny, sama musi poradzić sobie z utrzymaniem syna i teściowej.
Tym, co łączy wszystkie opisane tu filmy, jest nie tylko tematyka mniejszości, ale także to, że wpisują się one w nowy, rozliczeniowy nurt irańskiego kina. Młodzi twórcy pełni żalu do swoich rodziców, pokolenia rewolucji, niezwykle mocno zwracają uwagę na niemożliwe do pogodzenia racje młodych i starych. W dokumentalnym „Be Like Others” Ali stacza się na dno po tym, jak opuściła go jego rodzina. W fabularnych „Circumstance” i „Facing Mirrors” to tchórzliwi rodzice bohaterów są powodem ich opresji, ograniczenia i zamknięcia. Starsze pokolenie udaje, że nie dostrzega istotnych problemów: biedy, zmuszanych do pracy w ukryciu kobiet, wykluczenia. Chowa się w zakamarkach własnego domu, a z policją religijną rozmawia za pomocą pieniędzy. W ich pełnym porewolucyjnego strachu i paranoi świecie brakuje miejsca na inność. To pokolenie, które w ciele mężczyzny chce widzieć mężczyznę, a w damsko-damskim pożądaniu - aberrację. To pokolenie przegranych. Na szczęście, idzie nowe. Zbuntowane, wychowane w Internecie, świadome. Pierwsze jaskółki już nadleciały. Widać je w kinie. Są kolorowe i harde.

Autor jest redaktorem naczelnym portalu Stopklatka.pl

Dodano: czw., 2014-06-12 21:07 , ostatnia zmiana: wt., 2017-06-13 04:05