Thatcher ma na rękach krew gejów

Na ekrany polskich kin wszedł niedawno komercyjny hit z Wielkiej Brytanii „Dumni i wściekli”. Jego bohaterami są członkowie ruchu LGSM (Lesbijki i Geje Wspierają Górników), którzy w latach 80. XX wieku, w czasie rządów Margaret Thatcher, solidaryzowali się ze strajkującymi górnikami. Dwa, mogłoby się wydawać, krańcowo różne środowiska połączył wspólny wróg, a ich przymierze przetrwało do dziś. Jednym z założycieli ruchu był Gethin Roberts, którego w filmie gra, popularny dzięki roli Moriarty’ego w serialu „Sherlock”, irlandzki aktor Andrew Scott. Z Robertsem, specjalnie dla Outfilmu.pl, rozmawia Artur Zaborski.

Thatcher ma na rękach krew gejów

Artur Zaborski: Co się zmieniło w Wlk. Brytanii dla gejów i lesbijek, od lat 80. XX wieku, kiedy toczy się akcja „Dumnych i wściekłych”?

Gethin Roberts: Przede wszystkim zrównano wiek przyzwolenia na seks dla osób hetero- i homoseksualnych. Wtedy dla nas wynosił on 21 lat, obecnie zaś wolno od 16 roku życia. Geje i lesbijki mają też możliwość zawierania małżeństw, a prawo chroni ich przed prześladowaniem i dyskryminacją. Mam jednak wrażenie, że ważniejsze zmiany zaszły na gruncie społecznym. Ludzie ze środowisk LGBTQ są obecni na każdym szczeblu życia publicznego, ich przedstawiciele występują w każdym zawodzie. Radykalnie zmniejszyło się zjawisko homofobii, którą dziś podtrzymują wyłącznie autorytety religijne i prawicowi ekstremiści. Obecność gejów i lesbijek w dużych miastach spowszedniała, nie jest już dla nikogo niczym niecodziennym.

Po co więc dziś Brytyjczykom takie filmy, jak “Dumni i wściekli”?

Bo jednak wciąż do rzadkości należy widok geja czy lesbijki w filmie głównego nurtu.
W „Dumnych…” mamy 38 takich bohaterów, pokazanych w sposób pozytywny.
I każdy z nich zabiera głos w sprawie strajku górników, te dwie społeczności bratają się ze sobą. Film dotyka kwestii politycznych, które wtedy, w latach 80. XX wieku, miały wielkie znaczenie dla ruchów emancypacyjnych, a dziś są niemal nieobecne. Poza tym „Dumni…” nie są filmem, który poświęcony jest wyłącznie osobom LGBTQ. Dotyczy przecież kwestii empatii i solidarności, współdziałania i aktywizmu w walce z prześladowaniami i nietolerancją.

Jak doszło do powstania filmu?

Jego geneza ma związek z kłótnią, jaka miała miejsce w 1992 roku, kiedy nastąpiła druga faza strajków górników w Wielkiej Brytanii, między Stephenem Beresfordem i jego ówczesnym chłopakiem. Stephen zadawał wtedy pytania o to, dlaczego ludzie LGBTQ powinni pomagać górnikom. „Co górnicy zrobili kiedykolwiek dla nas!?” – wykrzykiwał oburzony. Chłopak Stephena powiedział mu wtedy o ruchu LGSM i wytłumaczył rolę Narodowego Związku Górników w uzyskaniu od Partii Pracy zobowiązania do równości gejów i lesbijek na konferencji partyjnej w październiku 1985 roku, a także o zaangażowaniu górników w kampanię przeciwko niesławnej „Sekcja 28”, aktowi rządowemu, który zakazywał „promocji homoseksualizmu” w szkołach. Stephen miał wątpliwości, czy ta historia to tylko miejska legenda, czy też wydarzyła się naprawdę. Poszukiwanie odpowiedzi doprowadziło go do napisania scenariusza i powstania filmu.

Jak wyglądał pański udział w tym projekcie?

Na pewnym etapie tworzenia scenariusza Stephen skontaktował się ze mną. Często się spotykaliśmy, opowiadałem mu o naszej historii, pokazywałem fotografie i dokumenty. Zabrałem go także do Walii, gdzie mógł poznać górników, którym pomagaliśmy 30 lat temu. Poza tym nie miałem wpływu ani na scenariusz, ani na gotowy film, który jednak oddaje ducha tamtych czasów i przekazuje sens naszych działań.

Co sądzi pan na temat Andrew Scotta, który zagrał pana w filmie? Przekazywał mu pan jakieś wskazówki?

Andrew jest cudownym aktorem. Ale tak naprawdę Gethin, którego Andrew gra, inspirowany jest dwiema różnymi osobami, nie tylko mną. Spotkaliśmy się z nim dopiero na końcowym etapie zdjęć do filmu. Wtedy ja i inni członkowie LGSM dostaliśmy szansę, by pojawić się w filmie. Jest scena parady w 1985 roku, kiedy widać nas na ekranie, przechodzących przez Most Westminsterski.

Powiedział pan, że w 1992 roku Stephen Beresford zastanawiał się, czy zasłyszana historia o komitywie mniejszości seksualnych i górników nie jest tylko miejską legendą. Czy to znaczy, że ludzie LGBT tak szybko o was zapomnieli?

Bez filmu, o którym rozmawiamy, nasze dziedzictwo zostałoby umniejszone albo zupełnie zapomniane. Jest kilka rozpraw naukowych i artykułów prasowych, które analizują rolę naszego ruchu. I to raczej wszystko. „Dumni…” mają zauważalny wpływ na młodych ludzi. Docierają do nas sygnały, że niektórzy z nich zaczynają angażować się w prowadzenie różnego typu kampanii, bo tak poruszyła ich nasza historia.

Jak ocenia pan wpływ LGSM na proces emancypacji seksualnych mniejszości w Wielkiej Brytanii? Odegraliście w nim znaczącą rolę?

LGSM kontynuowało pracę poprzedników, aktywistów ze starszych generacji. Ludzie LGBTQ byli wcześniej zaangażowani w działalność na wielu innych frontach – w związkach zawodowych, partiach politycznych i społecznościach religijnych. Prawdopodobnie przyłożyliśmy rękę do tego, że Partia Pracy wprowadziła bardziej liberalną politykę, ale nie przeceniałbym naszych działań ryzykownymi stwierdzeniami, że mieliśmy zasadniczy wpływ na legislację.

Jakie było największe wyzwanie stojące przed założycielami LGSM? Problemy zostały, dość zresztą humorystycznie, nakreślone w filmie, ale chciałbym poznać pańską osobistą perspektywę.

Nie było wielkich wyzwań. Dla nas powołanie tej organizacji było czymś naturalnym i normalnym. Wyrażenie poparcia na pewno spowodowało, że ludzie LGBTQ stali się bardziej widzialni, co zresztą świetnie oddaje film. Moje najwyraźniejsze wspomnienia wiążę się właśnie z tym, jak zabawny był to okres. Mieliśmy wtedy wiele radości, po której przyszły strach i smutek, kiedy grzebaliśmy kolejne ofiary AIDS. Lata 1984-85 jawią się jako złoty okres przed dekadą nieszczęścia. Myślę, że film doskonale ten nastrój odtwarza.

Ma pan ciągle kontakt z innymi członkami LGSM? Często wspominacie tamte wydarzenia?

Tak, wciąż przyjaźnimy się, nie tylko ze sobą, ale też z walijskimi górnikami. Często jesteśmy wspólnie zapraszani do kolejnych kampanii społecznych. Praca nad filmem spowodowała, że odnowiłem wiele kontaktów z innymi działaczami, z którymi kontakt urwał się. W 2015 roku chcemy zorganizować paradę, do której zaprosimy aktywistów i lewicujące grupy. Naszym celem jest pokazanie neokonserwatystom, że nie uda im się wprowadzić nowego status quo.

Czy kiedy dziś patrzy pan na rządy Margaret Thatcher dostrzega pan pozytywne skutki jej polityki?

Thatcher promowała nietolerancję, niszczyła życie osób LGBTQ. Jej rząd utrudnił ludziom zarażonym wirusem HIV walkę o zdrowie i życie – Thatcher ma na rękach krew setek gejów. Rozpoczęła wiele negatywnych procesów, które trwają po dzisiaj: hierarchizacja służby zdrowia, w efekcie czego najbiedniejsi nie mają dostępu do wielu świadczeń, ograniczenia świadczeń socjalnych dla bezdomnych czy radykalna polityka w zakresie przemysłu, która doprowadziła do rozpadu wielu fabryk i związków. Jej działania mające na celu zatopienie argentyńskiego krążownika Belgrano i odrzucenie negocjacji w czasie wojny o Falklandy były zbrodnią wojenną. Żałuję, że umarła tylko z jednego powodu: nie zostanie już postawiona przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym.

Jakie widzi pan zagrożenie dla środowisk LGBTQ dziś, kiedy rządzący w pańskim kraju coraz chętniej zwracają się w stronę radykalizmu Thatcher i neokonserwatyzmu?

Dziś najtrudniej mają osoby transseksualne. One wciąż cierpią z powodu dyskryminacji i homofobii. Są obiektem żartów i przemocy fizycznej w szkołach, a zachowania te zyskują ciche przyzwolenie społeczne lub są ignorowane. Pozostałe osoby ze środowisk LGBTQ mogą cierpieć w wyniku konsekwencji, jakie niosą problemy całego brytyjskiego społeczeństwa. Brak dostępu do edukacji i pracy, brak gwarancji zatrudnienia, umowy śmieciowe, zadłużenie - wszystko to może się przekładać na stygmatyzację osób nieheteronormatywnych, imigrantów, muzułmanów czy niepełnosprawnych, może czynić z nich kozły ofiarne.

Dodano: wt., 2015-03-17 00:32 , ostatnia zmiana: wt., 2017-06-13 04:05