Spotkajmy się

Przeciętnie, nijako i nudno. I nawet nie ma na kogo popatrzeć. Kolejny nieudany zakup.

Tajemniczy nieznajomy

Smutne, że coraz częściej muszę pytać - czy to jest pozycja na Outfilm? Bo jeden z bohaterów jest gejem? A jakość filmowa a właściwie jej brak to już się nie liczy? O czym jest ten film - czy raczej wprawka? O grupie irytujących, pozbawionych kręgosłupów i żyjących w ułudzie milenialsów z NYC? Kompletny brak historii, pomysłu, jakiejś refleksji. Ogląda się to jak zlepek scen, które do niczego nie prowadzą i nic nie wnoszą. I nawet Jack Falahee nic tu nie poradzi, bo zwyczajnie nie ma co grać. A przecież potrafi - wystarczy obejrzeć np. Sposób na morderstwo.

Dry Wind

Po raz kolejny napiszę to samo - Brazylia i Argentyna są obok siebie ale ich branżowe dokonania filmowe dzieli przepaść. I to pod każdym względem- czy to scenariuszowym, czy to aktorskim, czy realizacyjnym. Daleko tu do umiejętności takiego np. Marco Bergera z jego urokliwym sposobem opowiadania historii, wysmakowanymi ujęciami czy też talentem do pięknego i zmysłowego ale nie wulgarnego ukazywania scen intymnych. Tu mamy ledwie zarys fabuły, który czyni zupełnie niezrozumiałym postępowanie i motywację głównego bohatera oraz dialogi które zupełnie nic nie wnoszą do historii.

Sensei

Pierwsze skojarzenie - gejowski Karate Kid, z całym bagażem tego klasyka z lat 80tych - sztampowa historia, przejaskrawione do bólu stereotypów postaci i sytuację, powodujące ściskoszczęsk zażenowania. Mamy tu wszystko - wrażliwego, prześladowanego przez małomiasteczkowych zbirów geja, szkolnego white power zabijakę, uprzedzonego księdza rasistę i całe mnóstwo niesprawiedliwości. Do tego przewidywalna w stu procentach fabuła i bardzo przeciętne aktorstwo.

Nasze dzieci

Naprawdę przejmujące studium bólu po stracie. I to z różnych perspektyw. W tle trudne relacje pomiędzy bohaterami dramatu oraz osobami z ich otoczenia. Typowo skandynawskie tempo narracji i klimat może nie każdemu odpowiadać - mnie nie przeszkadzał. Dobry wątek gejowskiej pary, przechodzącej - może nie jakiś głęboki ale widoczny kryzys.
Ciekawy film ale - napiszę to po raz kolejny - czy na Outfilm? Nie jestem pewien.

Siła przyciągania

no to jest nas dwóch :) Maxa uwielbiam. Aż szkoda że heteryk z córką XD

Solidne kino i mimo swej wtórności interesująco pokaz ana historia rodzącego się uczucia i związanych z tym komplikacji. Bardzo wiarygodne postaci i świetne aktorstwo obu Panów ze wskazaniem na Maxa Riemelta (OK, mogę nie być obiektywny jako jego fan od lat :). Sceny erotyczne pomiędzy Panami aż kipią chemią i trudno oderwać od nich wzrok jak są razem na ekranie (szacun bo obaj hetero :). Podobno miał powstać sequel - była nawet zbiórka crowfundingowa ale chyba nic z tego nie wyszło. Szkoda.

Body Electric

Urokliwy i barwny fresk o życiu młodych ludzi z klasy robotniczej w Sao Paulo. Nie do końca znam realia ale wydaje mi się, że zrobiło się tam bardziej tolerancyjnie i spokojnie. Zresztą jest t jeden z niewielu brazylijskich filmów, gdzie aktorzy nie krzyczą a mówią;). No i w środku tego wszystkiego Elias - młody, zagubiony i nie do końca wiedzący czego chce. Niby ma wszystko co trzeba - jest przystojny, pociągający, z magicznym uśmiechem i pa powodzenie. Pracuje, ma mieszkanie, stały dochód (nie bez znaczenia szczególnie w tamtej części świata) i szefową, która go lubi i mu mentoruje.

Przyszłość należy do nas

Poprawna wprawka o charakterze PC-edukacyjnym. A mogło być tak dobrze. Niezły scenariusz, nieźli aktorzy i historia z potencjałem. Szczególnie problem homofobii w środowiskach islamskich. Można było temat bardziej rozwinąć a nie zwalać poniekąd winę na europejski (w tym przypadku niemiecki) system imigracyjny. Kto jak kto ale Niemcy wchłonęły największą ilość uciekinierów z Bliskiego Wschodu. Ale zostawmy politykę. O ile Amon zagrany jest przekonująco to Pervis drażni nachalną manierycznością.

Monsters

Zaskakująco dobra pozycja z dość egzotycznego dla branżowego kina kraju. Przejmująca historia o samotności we dwoje oraz poszukiwaniu niemożliwego. Dwoje ludzi w pułapce przywiązania i niepełnego choć prawdziwego uczucia jakie żywią do siebie. Skojarzenie z "Brokeback Mountain" jest natychmiastowe - takie same "niepełne" związki mieli Ennis i Jack ze swoimi żonami. Związki bez pasji, namiętności i fascynacji sobą, oparte o zdrowy rozsądek i społeczne wymagania. Dana i Arthur nie potrafią nawet zdecydować się na dziecko, może zresztą i słusznie.

LGBT FF: Irlandzki Blok

Bardzo solidny zestaw. Różnorodność zaproponowanych form sprawia, że ogląda się z zaciekawieniem - mamy tu coś w rodzaju monodramu, interesującą próbę połączenia obyczajówki z fantasy-thrillerem, uroczą w swym naturalizmie historię chłopców z irlandzkiego sąsiedztwa, historię Johnengo który najpierw szukał siebie a potem znalazł dużo więcej, czy wstrząsającą historię prześladowań gejów za Mussoliniego - aktualną do dziś. Nieźle.

LGBT FF: Polski Blok

Duuuuużo pracy przed naszymi, rodzimymi twórcami. Bardzo dużo. Szczególnie w zakresie jakości opowiadanych historii i scenariuszy. Bo filmowo oczywiście nie jest źle - w końcu mamy te tradycje. Póki co wieje niestety kliszami, banałem i tanimi chwytami. Coś mi mówi, że "Płynące wieżowce" jeszcze dłuuuugo pozostaną niepokonane wśród naszych branżowych produkcji.

Duuuuużo pracy przed naszymi, rodzimymi twórcami. Bardzo dużo. Szczególnie w zakresie jakości opowiadanych historii i scenariuszy. Bo filmowo oczywiście nie jest źle - w końcu mamy te tradycje. Póki co wieje niestety kliszami, banałem i tanimi chwytami. Coś mi mówi, że "Płynące wieżowce" jeszcze dłuuuugo pozostaną niepokonane wśród naszych branżowych produkcji.

Podróż Felixa

Kino francuskie doceniam aczkolwiek wielkim fanem bym się nie nazwał. Jest kilka świetnych pozycji - szczególnie z ostatnich lat ("Dzikus", "Sorry Angel") ale rozumiem, że nie wszystkim może przypaść do gustu charakterystyczny dla tego kina sposób narracji, czasami zbyt brutalny naturalizm czy dynamika bohaterów po francusku "rozkrzyczanych". Niemniej "Felix" daje radę i sprawnie łączy kilka wątków - poszukiwanie swojej tożsamości, poszukiwanie nowego początku w nieco wypalonym związku czy też problemy psychiczne związane z obciążeniem chorobą.

Łowca

Marco Berger zaskakuje. Miałem go za niepoprawnego romantyka branżowego kina z charakterystycznym zacięciem do pokazywania argentyńskiego "fado". Nie tym razem. Film porusza ciężki, nieprzyjemny ale bardzo ważny społecznie temat - pedofilia i dziecięce porno oraz bezwzględne wykorzystywanie nastolatków w dobie inicjacji. Brrrrr. Przyznaję, że daleko mi było do komfortu oglądając niektóre sceny. Nawet z poprawką na typowe dla Marco prowadzenie kamery czy ujęcia. W tym przypadku każda kolejna scena ma potęgować - ale nie napięcie tylko poczucie duszności i dyskomfortu.

Chłopak dla mojej mamy

Nudna i stereotypowa opowieść o kolejnym zagubionym millenialsie. Na szczęście nasz bohater nie jest aż tak skończonym dupkiem i da się go nawet lubić, głównie za fajną relację z mamą. Niemniej nie wynagradza to mielizn scenariuszowych a szczytem "cringu" jest wątek pseudo-erotyczny z hetero kumplem z liceum. Co za banał. Ogólnie - można sobie darować.

Kofeina

Zabawny komediodramat z niezłą obsadą i scenariuszem iskrzącym się od specyficznego, angielskiego humoru. Przypomina mi czasy filmów o nieco zapomnianym już pokoleniu X - "3some", "Reality bites", "High - Fidelity" i tym podobne. Podobna stylistyka i inteligencja emocjonalna.

Petunia

Całkiem miły komedio-dramat w duchu najlepszych dzieł Woody Allena czyli kilka równolegle prowadzonych historii o ludziach z różnym stopniem niedopasowania do rzeczywistości i nie wiedzących o co im tak naprawdę w życiu chodzi. Kilka zabawnych scen i dialogów, sporo zapożyczeń z różnorakich filmów o pokręconych mieszkańcach Upper East Side czy Brooklynu czyli szczerze mówiąc odcinanie kuponów - ale sympatyczne i da się połknąć bez większego problemu. Być może ja takich rzeczy obejrzałem już zbyt dużo w swojej "karierze" kino maniaka. Na trójeczkę wystarczy:)

Román

Komentarz powyżej ma rację. Niedokończony - takie miałem pierwasze wrażenie - urwany w fazie przemiany bohatera. Szkoda. Bo mogłoby coś z tego interesującego wyniknąć. A tak pozostajemy w zawieszeniu. Czy bohater miał odwagę by zmienić swoje życie? Posłać do diabła szefa - ciula i jego synalka - ciula do kwadratu? Czy miał odwagę pozbyć się żonki-hetery? I jak sobie poradził jako prawie 50-letni "newbe on the scene"? Tylko dwójka. Mimo kraju pochodzenia;)

Piękny kraj

Perfekcyjne kino. I to w dodatku w pełni "mainstreamowe". Znakomity, wyważony i prawdziwy scenariusz. Piękna historia o poszukiwaniu uczucia i samego siebie. Bardzo dobre aktorstwo głównego bohatera i pozostałych. Fantastyczna chemia pomiędzy panami, cudowne zdjęcia i muzyka. No i na deser Gemma Jones i Ian Hart w wielkiej formie. Josh O'Connor daje tu popis wielkich umiejętności aktorskich i adaptacyjnych. Prywatnie chłopak z klasy średniej, po doskonałych szkołach z nienagannym oksfordzkim akcentem sportretował prostego gościa z Yorkshire w każdym szczególe tak, że kupuję to całkowicie.

Liebmann

Bardzo ciekawa próba niestandardowego pokazania przypadku radzenia sobie z poczuciem winy i utratą sensu. I to w dodatku osadzona w tak bliskiej mi estetyce francuskiej prowincji na południu. Te tereny do dziś przypominają mi nasze Pomorze Zachodnie z lat 70-tych i czasy beztroskiego, zakurzonego i utopionego w słońcu dzieciństwa. Postać Antka napisana jest nietuzinkowo, choć rozwija się powoli i myli tropy. Godehard Giese wie jak grać na niuansach i że "mniej znaczy więcej".

Darkroom

Kolejny obraz żałosnego stanu branży. Chemsex, pikiety w parkach, otwarte związki oparte na bzdurze typu "przecież wiesz, że Ciebie jednego kocham", postacie "niebinarne" (największy grzech PC Culture) i identyfikujące się chyba tylko z jednorożcami, całkowity zanik instynktu samozachowawczego w imię "tu i teraz". Nic dziwnego, że w takim bajorze taki psychol jak Lars może do woli wybierać ofiary i być bardzo długo nieuchwytnym.

Książę

Miłość w rynsztoku. Ten film - jak wiele przed nim - pokazuje, że to możliwe. Chilijska opowieść imponuje naturalizmem inscenizacji i jak zwykle dobrym aktorstwem. Scenariusz odziera z romantyzmu relacje między bohaterami by w kolejnych scenach znowu je w go ubierać. Taka cusina latinoamerica. Tak jak odważne sceny nagości i zbliżeń. Zastanawia uniwersalizm reguł więziennych - jak widać prawa, zwyczaje i hierarchia nie są zależne od szerokości geograficznej:)

J'ador

I co tu napisać. Kolejna historia o chłopaku "aspirującym".. tylko do czego. Ano do tego co zna. Bo niczego innego nie zna. Film poraża brzydotą bohaterów i irytuje. Ale tak chyba miało być.

Kabiny toaletowe i tylne siedzenia samochodów

Niezła lekcja poglądowa dla wszystkich "młodych" co sobie wyobrażają jak cudowne i bajkowe jest życie w tych "gejowskich rajach" jak np. Castro. Można się nieźle przejechać. Szczególnie Ci, którzy myślą że znalezienie w takich miejscach "tego jedynego" to łatwizna. Znam takie przypadki. Byli, zobaczyli, wrócili na tarczy. Kolejne pytanie - gdzie leży granica pomiędzy akceptacją, wyrażaniem siebie, swobodą obyczajów a kxreswtem, zepsuciem, brakiem lojalności i wierności podstawowym zasadom przyzwoitego zachowania? Ten film odpowiada na to pytanie i to dość dosadnie.

Ojciec, syn i inne historie

Lubię kino azjatyckie ale ta pozycja jest dla mnie chyba zbyt.. płaska. Z pewnością dobrze ukazuje złożony obraz sytuacji społecznej w Wietnamie, który rozpaczliwie stara się nadrobić stracone dekady rozwoju - i to jest oddane dobrze. W sumie mechanizmy są podobne w każdym tzw. kraju rozwijającym się - drastyczne rozwarstwienie ekonomiczne, wszelkie patologie i ich konsekwencje, poczucie zagubienia i beznadziei, ciągle funkcjonujące stereotypy i uprzedzenia. Jak dla mnie motyw głównego bohatera jest zbyt mało kontrastowy i ginie w wątkach jego rodziny czy też przyjaciół.

Przyjęcie urodzinowe Henry'ego Gamble

Ciekawa wariacja na temat Moliera. Nie żartuję. Gdzie jak nie u francuskiego mistrza satyry i pamfletu dostaniemy taki obraz hipokryzji członków zorganizowanej religii, podczas gdy każdy ma coś za uszami a z każdej szafy wypadają trupy. Istny "Świętoszek". Ale tu - w przeciwieństwie do Klasyka - jest nadzieja na zmiany. I normalność. Choć niektórzy z młodych są już "straceni" i przeprani na amen. Coś jak na naszej prawicy politycznej. Kreacjonizm, ciemnota, zabobon i teorie spiskowe.

Rok tygrysa

Interesująca próba pokazania czegoś więcej. Jest niepokojąco cichy bohater, który nie tyle żyje co prześlizguje się po codzienności. Dziwny, nieco odrealniony i wyobcowany szuka schronienia w maskach. Czytelna przenośnia do losu jednostki w obecnym, oszalałym na punkcie kategoryzowania społeczeństwie. Najchętniej wszystkich do osobnej szufladki. Toma trudno sklasyfikować - czy jest on zwykłym introwertykiem czy socjopatą czy fetyszystą czy drobnym złodziejaszkiem? A może nieudanym synem i bratem, obijającym się bez pracy i wyskakującym na szybkie numerki z Grindra czy najbliższej pikiety.

Zabójczo przystojny

Oj słabiutko. Komuś się chyba marzyło zrobienie coś na kształt gejowskiego "Nagiego instynktu" ale przywalił kulą w płot. Wszystko jest sztampowe, pretensjonalne i drewniane. A najgorsze jest aktorstwo. Jak z amatorskiego teatrzyku licealnego. Szkoda czasu.

Project Yellow

Ciekawy dokument, choć momentami skręca w niebezpieczne rejony PC-shitu. Aczkolwiek wiele z omawianych stereotypów funkcjonuje w branży i ma się świetnie. Osobiście zgadzam się w 100% z "amberdawn" i jego komentarzem - kryterium podstawie to charakter. Co ci z żurnalowego faceta jeżeli ma mentalność dziwki lub intelekt rozwielitki albo po prostu jest złym człowiekiem. Osobiście spotkałem wielu Azjatów, którzy byli zajebiście atrakcyjni i bardzo sexy. Podobnie jak "brązowych", którzy są często jeszcze bardziej atrakcyjni. No ale to jedynie mój punkt widzenia:)

Pierwszy wschód słońca

Jest takie określenie - "old soul" czyli człowiek, który bez względu na wiek wie co jest najważniejsze w życiu, za czym gonić a za czym się nie uganiać. I Paul niewątpliwie do takich osób należy. Kurt jest typowym przedstawicielem swojego pokolenia - ważna jest chwila, tu i teraz i nieważne co będzie potem bo przecież "mamy czas". Jak złudne jest takie myślenie widzimy w tej historii. Chemia po między ludźmi zmienia się - nic ni trwa wiecznie. Ale gdy temu towarzyszy głębsze uczucie zawsze da się odkryć coś nowego, frapującego, coś co pozwoli przetrwać kryzys i pójść dalej.

Odzyskać i stracić

Przeciętna, naładowana stereotypami i pogadankami dydaktycznymi produkcja z wątkami obowiązkowo dla całej LGTB. Cóż, biorąc pod uwagę sytuację w Ameryce łacińskiej takie filmy są tam potrzebne, ale reszta świata oglądała to już w latach 90-tych. Filmowo jest ok, choć scenariusz jest przewidywalny do bólu a niektóre decyzje dotyczące obsady nietrafione. Za dużo skojarzeń z tamtejszymi telenowelami też nie wpływa na pozytywną ocenę (te melodramaty!) Plus za pokazanie lokalnego folkloru. I to by było na tyle.

Nocna burza

Niezły obraz tego jak pogubieni są dzisiejsi "Millenialsi". Pozbawieni podstaw, pozostawieni sobie przez zapracowanych lub egoistycznie obojętnych bliskich, wychowujących się na mediach społecznościowych a nie rzeczywistych relacjach. Strach przed odpowiedzialnością, zaangażowaniem, reagowanie ucieczką w obliczu pierwszych problemów "bo gdzie indziej trawa jest bardziej zielona". Tutaj akurat mamy dwie pozornie skrajne postawy - neurastenik na granicy depresji oraz udawany mizogin z zacięciem cynika.

Wyznania II - Świadectwo miłości

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się aż takich emocji. I jakości filmowej. Być może mój osąd nie jest do końca obiektywny bo... przechodziłem dokładnie (naprawdę dokładnie) to samo co Chris. Wszystkie etapy. I wszystkie konsekwencje. Sceny ponownego spotkania, rozmowy i gorzkie uwagi na temat iluzji tzw. "dorosłego" życia, tłumione głęboko pragnienia i narastająca frustracja, wreszcie konfrontacja z rodziną i poczucie klęski, zniszczenia - to wszystko jest tu oddane bardzo prawdziwie. Widać, że scenarzysta czerpał z doświadczeń ludzi w realu.

Wyznania III - Przymierze łaski

Tak jak przypuszczałem trzecia odsłona położyła akcent na procesie godzenia uczuć głównych bohaterów z ich tożsamością duchową i religijną - w końcu tak byli wychowywani od dziecka. I to w takim reżimie, że nawet polskie "ultrakatolskie" rodziny się chowają. To dlatego obaj ciągle wątpią a sprawy czasem stają na ostrzu noża. Po komentarzach powyżej widzę, że prawi nikt nie rozumie tych uwarunkowań i zresztą wcale mnie to nie dziwi. Osobiście znam dwóch mormonów i wiem przez jakie katusze przechodzili. Niestety obaj byli zmuszeni opuścić kościół i swoje wspólnoty ale żyją szczęśliwie.

Dni ostatnie

Przeciętny film z wieloma gejowskimi kliszami rodem z LA. Trzy gwiazdki za urodę Mormona oraz udział - aż trudno uwierzyć - Josepha Gordon-Levitta w tej papce :)

Wyznania

Przyjemne kino, oszczędne w środkach i wymowne w efektach. Stonowana, nie przesadzona gra aktorska i dobrze wyważony scenariusz. Przy okazji można zaobserwować korporacyjne zapędy zorganizowanych religii i ich wpływ na jednostki, szczególnie te zagubione i świadome braku akceptacji dla ich inności. W jeden ze scen Chris zasypia czytając "biblię zagubionych" czyli "Buszującego w zbożu" J.D. Sallingera - trudno o bardziej wymowną wskazówkę tego co będzie się dziać dalej.

Geography Club

Mam swoje określenie na takie filmy - GayDisney - śliczni aktorzy, pocztówkowa kinematografia, prosta fabuła i koniecznie elementy dydaktyczne ku chwale LGBT:) Ale czy coś w tym złego? Absolutnie nic. tyle tylko, że target takich filmów to młodzież licealna, choć raz na jakiś czas warto się odmłodzić. W tej konkretnej historii zabrakło mi mocniejszego zakończenia, choć oczywiście to tylko licealna szczenięcia miłość czyli "przeminie z wiatrem" :)

Pasolini

Abel Ferrara po raz kolejny nie rozczarowuje. I jak mu się udało namówić Willema Dafoe do zagrania w tym miałkim i nijakim filmie? Chyba wyświadczono mu przysługę. Szkoda.

Intryga

Przyzwoity film o kontrowersyjnym artyście - Massimo Ranieri wygląda jak sobowtór Pier Paola. Sama historia to bardziej political thriller niż opowieść o Pasolinim - geju, ale pokazuje mroczne czasy włoskiej rzeczywistości z lat 70-tych, gdzie porwania, terror i krwawe zamieszki były na porządku dziennym.

Piętno

Klasyka gatunku w niesamowitej obsadzie. Nawet cameo Jaggera świetne, choć średnio niego aktor. Oczywiście nad filmem zawisła pewna teatralność, ze względu na materiał źródłowy ale to nie ma znaczenia. Upadek Republiki Weimarskiej, Noc Długich Noży i cały ten faszystowski syf. Warto zobaczyć, choćby w kontekście wypływających na powierzchnię od paru lat brunatnych sentymentów. Także i u nas. Wierzę, że powrotu do przeszłości nie będzie ale gwarancji nie ma. Ku przestrodze.

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie

To już trzecia wersja filmowa tej sztuki jaką oglądam - najpierw była francuska, potem polska a teren włoska. I wszystkie znakomite! I każda nieco inna bo uwzględniająca specyfikę danego kraju oraz temperamenty i mentalność ich mieszkańców. najlepsze jest to, że nie potrafię wskazać ulubionej wersji:) Wikipedia podaj, że istnieje jeszcze 7 innych wersji w tym chińska, koreańska i turecka. Ciekawe:)

Ksiądz

Klasyka gatunku. I to z czasów gdy robienie takich filmów w tzw. "mainstreamie" to było wielkie ryzyko i rzadkość. Świetnie pokazana hipokryzja kościelnym urzędasów oraz homofobia i podwójne standardy "wiernych owieczek". Cóż. Śmiem twierdzić, że nie wiele się zmieniło a nawet jest gorzej. Ojciec - kazirodczy pedofil, fabrykant - wyzyskiwacz, mąż sadysta tłukący żonę czy zwykły bandyta/rabuś/gwałciciel mają i tak wyższy status społeczny w tej moralnie zidiociałej kołtunerii niż gej. Obrzydliwie prawdziwe.

Więcej scen z gejowskiego małżeństwa

Dałem gwiazdkę więcej. Bo dlaczego zawsze musi być ten "Joe" poszkodowany. To juz trochę parodia "Allena". Darren jest wkurwiający bo dalej nie widzi, że to co najlepsze ma przed nosem. zresztą tak jak Luce. Ale budzą się o czasie i jest tak jak być powinno. A ja zamówię sobie masaż:)

Sceny z gejowskiego małżeństwa

Klasyczna "multigejowska" obyczajówka. Faktycznie widać zafascynowanie Woody Allenem z wczesnych lat 80-tych - to meandrowanie fabuły, pozornie nie wiążące się wątki lub też historie bez mocnych konkluzji - to nie jest kino dla każdego. Ono ma oddawać nastrój panujący w danej grupie społecznej a nie odpowiadać na ważkie pytania. I jak u Allena Głowna postać budzi skrajnie uczucia - sympatię, irytację, niechęć, współczucie. Tak po prostu ma być bo takie jest życie.

Tęczowych świąt!

Słodka i urocza bajeczka Bożonarodzeniowa dla miotających się w szafie młodych ludzi - i dobrze! Takie też powinny powstawać bo z pewnością poprawiają humor i dają odrobinę nadziei. Sympatyczni aktorzy i sporo zabawy żartami słownymi (czasami na granicy dobrego smaku) z pewnością są atutem filmu. Słabe strony to siadające czasem tempo i trochę słaba kinematografia. Ale w sumie miłe.

Współlokatorzy

Całkiem sympatyczna - głownie ze względu na fajnych facetów - bajeczka romantyczna na okoliczność ~cudu Wigilijnego:) Ja bym tego tak nie hejtował, mimo że to typowa produkcja rodem z WeHo z wszystkimi jej wadami i zaletami. Wracać nie ma do czego ale jako jednorazówka sprawdza się znakomicie:)

Mężczyzna imieniem Ove

Dobry, ciepły film. Świetna główna rola. Ale czy to jest pozycja na Outfilm? Jeden gej -uchodźca obecny na ekranie w nic nie znaczącym wątku prze 3 minuty to chyba za mało? ;)

West Hollywood Motel

Oj ludzie, nie napinajcie się tak w tych komentach - toć to West Holywood! Gejowska dzielnica cudów! Tutaj wszystko się zdarzyć może - nawet mash-up "Purpurowej róży z Kairu" Allena z "Czteram pokojami" Tarrantino:)
Rozumiem zamysł i poczucie humoru. Lepiej wyszło niż w przypadku poprzedniej produkcji o facecie w ciąży. Tu nie jest już tak pretensjonalnie i bardziej lekko. Oczywiście dalej mamy do czynienia z produkcją niskobudżetową ale fakt ten mnie aż tak nie uwiera. Jest nieźle a momentami nawet zabawnie. No i Miguel.. palce lizać :) Have fun boys and girls!

Pożegnanie

Bardzo dobry dramat z cyklu "coming of age" dodatkowo skomplikowany zawiłymi relacjami "dorosłych" - ten cudzysłów to nie przypadek. Świetne aktorstwo i sprawna realizacja. Gdyby jeszcze zamiast dzieci zagrali faceci byłaby piąteczka. Tak tak wiem. Coming of age i faceci się wykluczają ale pomarzyć nie można? :)

Życie to nie teatr

"Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono" napisała w jednym ze swoich najsłynniejszych wierszy nasza już nieżyjąca Noblistka. No właśnie. Tutaj mamy żywy obraz różnicy pomiędzy przekonaniami jakie ludzi chcą mieć a jakie mają. I czasem różnica jest dramatyczna. Nie mnie oceniać realizm tego dramatu w przypadku tej historii bo nie znam koreańskich realiów, chociaż jeżeli ich wojsko rządzi się podobnymi prawami co korporacje to jestem w stanie uwierzyć w tragiczny los młodszego z braci.
Wstrząsający obraz, rewelacyjny z filmowego punktu widzenia i przejmujący do głębi.

Mój ojciec

Bardzo dobre kino z bardzo egzotycznego miejsca. I bardzo dobry przykład braku tolerancji w najczystszej postaci w kraju - nomen omen - ultra katolickim, który powinien być przepełniony chrześcijański miłosierdziem i miłością bliźniego. Jak u nas:)
Znakomity wizualnie i aktorsko i przejmujący do bólu. Trudno będzie wyrzucić z pamięci.

Cola de mono

Ech wspomnienia:) Ja też dorastałem w latach 80-tych i klimat epoki oddany jest perfekcyjnie - te wiecznie zadymione pomieszczenia, tandetne meble w różnych odcieniach brązu, magnetowid VHS, fryzury, ubrania - twórcy się postarali. Do tego piękni faceci w typie który uwielbiam, naturalnie zagrane sceny seksu i to nieodłączne poczucie zagrożenia. W tamtych czasach większość gejów z trudem się akceptowała, nie mówiąc już o akceptacji otoczenia. "Pikiety" istniały tylko w dużych miastach i tam często dochodziło do pobić i rabunków - tu nie ma przesady.

Kraina cieni

Oj ale się od góry sypie jadem:) Może w sumie dobrze, bo sztuka powinna wzbudzać emocje - najlepiej skrajne. Jasne, ten typ kinematografii nie jest dla każdego - kamp w swej definicji bazuje na przesadzie i wyolbrzymieniu. Nie każdemu to pasuje i OK. ale żeby zaraz wylewać tyle żółci? Według mnie Charlie Davies - jeden z pierwszych całkowicie jawnych gejów w Hollywood podał zestaw niezłych opowieści, z kótrych tylko pierwsza jest lekko "pojechana" Frankefurterowskim Horror Show'em.

Przecinek i kropka

Pomysł niezły ale wykonie bardzo amatorskie - szcególniw aktorstwo na poziomie paradokumentu. Plus za chyba pierwszy tego typu film w języku baskijskim.

Ostatni mecz

Zjawiskowy obraz kubańskiej, smutnej i w swym rozkładzie fascynującej rzeczywistości. Tu każdy dzień jest walką o przetrwanie a silniejsi zjadają słabszych. Szeleje również typowa dla latynosów hipokryzja - puszczać się z facetamiz za kasę jest spoko ale kochać faceta to już obciach i żenada. I w tym oto rynsztoku znajduje się perełka - gej udający heteryka by przeżyć zakochuje się w heteryku, który ku własnemu zaskoczeniu reaguje wzajemnością. Życie zna takie przypadki. Oczywiście całość nie może się skonczyć dobrze w tych realiach.

Rodzeństwo

Przejmująco smutna historia o samotności w wielkim mieście. I o tym, że to czego komuś potrzeba może być nie do końca typowe i nadejść z niespodziewanej strony. Wydawałoby się, że główny bohater ma wszystkie atuty w ręku by to szczęcie znaleźć ale już od początku z jego twarzy - oprócz typowej, niemieckiej rezerwy, bije jakiś przejmujący smutek i samotność. Mimo, że nie wiemy nic o jego historii, można się tylko domyślać, że potrzebuję wokół siebie bliskich - nie tylko ukochanego. Dlatego "rodzeństwo" staje się dla niego namiastką rodziny.

Wszystko jest możliwe

Pomysł niezły aczkolwiek przerabiany już w kinie ("Junior") tyle, że realizacyjnie podany bardzo słabo. Mialem wrażenie, że oglądam sztukę, która w dodatku jest mało śmieszna jak na komedię i ciągnie się w nieskończoność. Sprawy nie ratują nawet przystojni aktorzy. Naprawdę szkoda, bo materiał na przyzwoitą farsę był pod ręką.

Wyzwoleni

Specyficzne kino dla konkretnej publiczności, dodatkowo jeszcze zabarwione charakterystycznym dla brazylijskiego kina klimatem "fado". Nie moja bajka ale uczciwie trzeba przyznać, że zrobione poprawnie.

Żniwa

Oj postarzał się ten film od czasu premiery. Dalej czaruje wiejskim klimatem no i który z nas nie lubi historii o farmerach zakochujących si w sobie. Ale tu widać słabość scenariusza i niedostatek warsztat filmowego twórcy. Niewiele tu uczuciowego "ognia" czy innej namiętności a młodzi aktorzy nie bardzo mają co grać a reszta obsady to chyba nawet naturszczycy. Mało jest tu budowania relacji i żywych emocji, ogólnie jest dużo "drewna" filmowego a zdarzenia postępują po sobie szablonowo. Ogólnie może na 2011 było dostatecznie to w 2020 już jest niewystarczająco. Sorry.

Płynące wieżowce

Daję 5. Dlaczego? Bo wszystko w tym filmie pasuje. Dobry scenariusz, który zręcznie omija kliszowe mielizny, powolne - rodem z kina argentyńskiego - budowanie emocji i relacji pomiędzy bohaterami, fantastyczni aktorzy - szczególnie nasi protagoniści, którzy "nie biorą jeńców". Mateo i Bartek - aktorskie tour de force! Szacun za brawurę i brak jakichkolwiek uprzedzeń w kreowaniu Waszych bohaterów. Tak właśnie trzeba, aby film wdzierał się do wyobraźni i zostawał tam na długo. Mateusz i Bartek - macie u mnie po Oskarze! Przepiękna, polska szkoła kinematografii - orgazm ujęciowy!

Pięć tańców

Taniec nowoczesny ma w sobie wiele magii. Szczególnie w wykonaniu tak czarujących dwóch mężczyzn (i pań też.. a co..). ładna historia o spotkaniu dwóch samotnych dusz w Wielkim Jabłku. Może trochę za mało było podbudowania tej relacji ale za to piękna scena miłosna i happy end - a właściwie szansa na niego bo obaj są praktycznie jeszcze dziećmi - wynagradza te niedostatki. Czwóreczka.

Krewetki w cekinach

Sympatyczna komedia ale.. spodziewałem się trochę więcej. Fabuła przewidywalna do bólu, postacie stereotypowe a zakończenie mocno przerysowane - taka tęczowa agitka. Kilka dowcipnych tekstów, zabawny motyw Joela i duńskiego maklera - fetyszysty i tyle. Ciekawostką jest obsadzenie w roli trenera - homofoba Nickolasa Goba - pamiętny Kevin - policjant gej z serialu "Le Bleues" ale nawet i on jakoś tak gra bez przekonania. Na trójeczkę.

Męczennik

Interesująca próba pokazania miłości między mężczyznami w kraju gdzie takie związki są nie tylko zakazane ale wręcz karane śmiercią według prawa szariatu. Cudowne zdjęcia podwodne (nie lada sztuka), naturalnie piękni aktorzy (Arabowie i Latynosi "produkują" chyba najpiękniejszych facetów na świecie) i przejmujący obraz żalu po stracie.

Nieznajomy w Paryżu

Komuś się to marzyło zrobienie coś w rodzaju gejowskiego "Nothing Hill". Niezależnie (!) Czemu nie, ale.. Te dwa obozy dzieli ocean (nie)możliwości budżetowych, warsztatowych a w szczególności scenariusza, który w ogóle nie uwiarygadnia budującego się między Panami uczucia - sztuczność całej sytuacji powodowała u mnie skurcze mięśni twarzy:). Realizacja na poziomie studenckiej etiudy, drewniane aktorstwo (Kevin!) i dialogi, parę środowiskowych klisz i na koniec - jakże niegejowski - happy end. Gdyby nie uroda głównych bohaterów trudno by dotrwać do końca.

Spójrz mi w oczy

Zgadzam się z komentarzem powyżej. A najbardziej z częścią dotyczącą produkcji:) Po seansie przypominały mi się dwa powiedzenia - "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" oraz "najtrudniej wychodzi się z cieplej wody". Myślę, że to przesądziło o końcu tej historii. Dean tkwiący w letnim ale wygodnym związku, cieplutko zadomowiony w swoim wieku średnim nie jest już skłonny do podejmowania ryzyka. tym bardziej, że facet który go do tego namawia zawiódł.

Listy od nieznajomego

Kino izraelskie stawiam na równi z moim ukochanym kinem argentyńskim. "Listy.." są tego najlepszym przykładem. To subtelne budowanie napięcia, w tym przypadku między bohaterami których dzieli odległość, pozycja i wiek jest kapitalnym pomysłem. Są razem ale obok. Tak wiem, sprawę można by uprościć pisząc - "samotny stary facet zabujał się młodym". Ale jak można go za to winić? Boaz to wcielenie marzeń większości facetów - cichy, wycofany, oszczędny w reakcjach a kiedy trzeba gwałtowny. Jego magnetyczna uroda zniewala a przy tym ma w sobie ciągle coś z chłopięcej niewinności.

Żegnaj, mamo

Uroczo nieporadne jest tu wszystko, począwszy od scenariusza poprzez układ scen a na aktorstwie skończywszy. Mam wrażenie, że twórcy nie bardzo wiedzieli co chcą stworzyć i wyszedł im komediodramat w nieco bollywoodzkim stylu (te "glamour" zdjęcia:). Kilka scen ma potencjał no i para młodych aktorów też daje radę, ale do poziomu produkcji koreańskich czy tajwańskich jeszcze daleko. Natomiast brawa za próbę stworzenia branżowego filmu na rynku tak egzotycznym i bez wielkich tradycji filmowych.

Ciąg dalszy nie nastąpi

Filmowo na dobrym poziomie, choć grane kliszami - Znudzone życiem małżeństwa z klasy średniej, maltretowana żona, gej dojrzały i gej szukający sam nie wie czego itp itd. Ale to wszystko motywy naprowadzające na temat główny czyli? No właśnie co? Efekty pogarszającej się koniunktury światowej gospodarki? Niesprawiedliwego podziału dochodu narodowego? Degenerację moralną bogatych "zachodnich" społeczeństw w kontraście do tych "dobrych w swej prostocie" ludzi z krajów rozwiniętych inaczej? Chyba nie.

Jeden pocałunek

Zaczyna się jak typowy melodramat "coming of age" a kończy.. no właśnie. Zawsze miałem problem kinem włoskim. Bo przerysowane, rozwrzeszczane i ogólnie wszystkiego za dużo. I tutaj jest podobnie. Trudno na poważnie podchodzić do filmu który w tak kreskówkowy sposób miesza realizm z "fantasy" bohatera przyczyn posypuje to wszystko toną cekinów i mieszańców hitów z 3 dekad. Znaczy kasa była ale poszła na muzę, bo scenariusz wybitnie sztampowy, laska trudna ale o złotym sercu, mięśniak kwadratowy ale wrażliwiec, tzw.

Tom of Finland

Solidna, fabularyzowana historia Laksonnena w wydaniu mainstreamowym. Dobre aktorstwo i dobór wątków. Pewnie, że zawsze można by lepiej, więcej i inaczej ale i tak jest dobrze. W każdym bądź razie fani skórzaków i wąsów powinni być zadowoleni.

Jonas

Felix w wielkiej formie choć prawdziwe tour de force pokaże w "Sauvage" o tematyce jeszcze cięższej i jeszcze bardziej przejmująco pokazanej. A tu mamy przykład, że niekażdy film z gatunku "teen drama" musi być podany jako przesłodzona hollywoodzka ramotka lecz pełnokrwisty dramat a nawet momentami thriller budzący w widzach spore emocje. Kibicujemy bohaterom od początku do końca, wręcz boleśnie obserwując cierpiącego Jonasa i czując ogromny smutek w końcowej sekwencji scen porwania Nathana. Bo przecież wiem, że to nie fikcja i takie rzeczy się zdarzają.

José

I znowu się będę zachwycać - tym razem pierwszym gejowskim filmem z ultrakatolickiej Gwatemali. Jakiż to rechot historii - potomkowie potężnych i zasobnych Majów, podbici i skolonizowani przez grabieżczych Hiszpanów, mega macho a jednocześnie klepiący bidę od stuleci. I na tym tle chłopak, który kocha inaczej i ma szczęście. Ale jak śpiewał Rysiek R. "W życiu piękne są tylko chwile". I te chwile świetnie i nieśpiesznie nam reżyser dawkuje, pokazując miłość prostą i dosadną ale jakże szczerą.

Solo

Miło, że ktoś czasem pokusi się o czerpanie z innych niż romans, komedia czy obyczaj gatunków filmowych by nieco odświeżyć branżowe kino. No ale jesteśmy w Argentynie - awangardzie sztuki filmowej LGBT a oni nie boją się eksperymentów.

Strzały Amora

Brazylia i Argentyna to sąsiedzi. I wydawałoby się podobne klimaty. Nic bardziej mylnego. Jak dla mnie brazylijskie produkcje są za bardzo chaotyczne, sceny są "przegrzane i przegadane" a w ich odbiorze nie do końca pomaga melodia języka portugalskiego. Sceny nie mają rytmu a raczej mają go za bardzo "fado" zamiast "samby". Kamerze brakuje powietrza do tego stopnia, że jak się pojawia ujęcie Copa Cabany z powietrza to aż dech zapiera.

Mój przyjaciel heteryk

Jak mawiał klasyk - "jest dobrze, ale nie beznadziejnie":) Ogląda się nawet nawet, choć poziom aktorski miejscami na miarę doku-fabuł, fajni aktorzy, choć z tego "heteryka" taki heteryk jak z kilu naszych polityków w szczególności na prawicy, no i jest trochę apetycznej golizny z odrobiną humoru. Może być i niech to starczy za te 3 gwiazdki:)

G-Spot: sezon 2

Drugi sezon po dobry pierwszym przesuwa akcenty opowiadanej historii zdecydowanie na wątki "walki o sprawę i uciśnionych", stawiając na drugim planie prywatne perypetie bohaterów. Trochę mnie to zmęczyło, bo zdecydowanie bardziej wolę oglądać naszych bohaterów walczących z życiem i własnymi słabościami niż wygłaszających prawdy objawione z broszurek LGBT. Sam se mogę poczytać:)

G-Spot

Bardzo dobre "kino zaangażowane" urozmaicone - jak trzeba - wątkami bardziej osobistymi, żeby nie znużyć widza ciągłym powiewaniem tęczowych flag. Fajnie zarysowane postaci ze wskazaniem na Thibauda, który niewątpliwe kryje jakąś tajemnicę i paroma kolorowymi postaciami z branży. Tu też - jak wszędzie - rządzi polityka, układy i koterie. A miało być tak pięknie i bez podziałów.

Pożądanie: krótkie filmy Ohma Phanphiroja

Bardzo przeciętne, trochę paradokumentu, trochę marnej fabuły a wszystko jakościowo takie sobie a czasem wręcz boleśnie złe. Nie polecam.

Benjamin

Chyba miało być ambitnie a wyszło pretensjonalnie. Ben miał być lekko nawiedzonym artystą z problemami natury twórczej a wyszedł z tego aspergerowiec z writer-blockiem o zacięciu socjopatycznym. Elementy komediowe, które miały dodać lekkości w ogóle nie śmieszą a sama historia jest strasznie banalna. Moja irytacja rosła wraz postępem czasu. Dlatego drugą gwiazdkę daję za Gilmoura - zmarnowanego zresztą na tak marny scenariusz. Naprawdę Outfilm to odpowiednie miejsce dla takiej produkcji? Nie polecam.

Wysokie napięcie: mężczyźni

Kilka solidnych i czasem bardzo dowcipnych szortów. Myślę, że wielu z nas może się śmiało identyfikować z przedstawionymi historiami. Osobiście zamarłem dwukrotnie ("Kochanie" i "Trening") wracając do pewnych wspomnień i śmiejąc się z faktu, jakie są banalne choć piękne. Świetne jest też to jak nowelki bazują na niedopowiedzeniach i braku dosłowności, jak twórcy bazują na drobnych gestach, spojrzeniach, półsłówkach. Za to właśnie najbardziej kocham kino iberoamerykańskie. Jest niepoprawnie romantyczne.
A-ha - nie polecam zwolennikom szybkich numerków:)

Hawaii

Branżowe kino argentyńskie rządzi od lat. Nieprzegadane, wysmakowane długie ujęcia, powolne budowanie emocji i relacji widza z bohaterami zachwycają swoistym naturalizmem i intymnością. "Hawaii" jest tego najlepszym przykładem i dowodem, że nie trzeba epatować golizną i seksem aby nakręcić dobry film. Tutaj sceny dosłownego seksu popsułyby historię, która przecież do łatwych ie należy. Różnice dzielące obu bohaterów są ogromne. Ale miłość nie wybiera i daje im szansę. Nawet mimo brutalnie szczerej sceny rozmowy Eugenia z bratem.

Coming out 7-9

Przyjemny choć schdmatyczny serial z typowymi dla branży wątkami. Miło się ogląda, mimo że realizacja na poziomie ztelenowel klasy B ale jest czasem na czym oko zawiesić, więc traktujcie go jako "guilty pleasure" i bez wyrzutów sumienia;)

Hooked

Jako edukacyjny paradokument - może być. Ale jak wiele tego typu produkcji nie odważyłbym się nazwać tego filmem. Zresztą chyba nie chodziło w tym projekcie o sztukę a raczej zbieranie funduszy na szczytny cel. I przy tym zostańmy.

Prawdziwa historia

Taki sobie paradokumencik z paroma scenami bzykania. Historia sama w sobie smutna ale moim zdaniem pan reżyser "undergroundowo-eksperymentalny" położył wszystko brakiem warsztatu. A mógł wyjść z tego niezły dramat edukacyjny. Ale do tego potrzebny jest scenariusz i aktorzy a nie statyści. I tyle.

Moje wielkie włoskie gejowskie wesele

Przyjemne choć trochę niedopracowane ale miło się ogląda i niech to wystarczy za te 3 gwiazdki.
Prośba do redakcji OUTFILMU - czy możecie włączyć do oferty ponownie EAST SIDE STORY? Przecież w porównaniu z innymi próbami to komediowy majstersztyk:) Zresztą podobnie jak "SHELTER" w obyczajówkach - też chyba był ale zniknął;) Można coś zrobić w tej kwestii? POzdrawiam:)

W ciemno

Kocham izraelskie kino odkąd zobaczyłem "The Bubble" i "Yossie and Jagger", zresztą nie tylko branżowe ale w ogóle a fanem Michaela Aloniego jestem od kilku lat (polecam seriale Shtisel i When heros Fly na Netflixie. Znakomity aktor o wyjątkowej charyzmie, przy czym może grać praktycznie wszystko. I w każdej kreacji jest inny, nie powtarza się, potrafi świetnie wygrywać na niuansach.

Odrodzenie

Mocna rzecz. Zakończenie szokuje. Tak jak droga ala "Braking Bad" Eli'a i nawrócenie się Daniela. Ciekawe posunięcie. Spodziewałem się, że bad boy pozostanie bad boyem i będzie cwaniakować. A tu takie zaskoczenie. Zresztą takie samo jak całkowity upadek pastora (przy okazji - reakcja Eli'a podczas pierwszego zbliżenia mnie osobiście przeraziła - te jego grymasy były mega "creepy"). I gdzie tu zasada bezwarunkowej, chrześcijańskiej miłości. Zgroza. Mam nadzieję, że to była czysta licentia poetica ze strony scenarzysty a nie inspiracja życiem.

Pieśń słonia

Znakomite kino. Sto razy bardziej wolę Dolana jako aktora - tu daje niezwykły popis swoich możliwości i kupuję jego postać całkowicie. Ani grama przerysowania czy jakiekolwiek przesady. No ale i partnera ma wysokiej klasy. Bruce Greenwood to jeden z najbardziej "niewykorzystanych" aktorów, mimo że nie brak mu charyzmy i talentu. Cóż. Bywa. Historia też opowiedziana w znakomity sposób - aura tajemnicy a nawet niebezpieczeństwa kreowana przez cały film zostaje rozwiązana w zaskakująco prosty acz genialny sposób.

To tylko koniec świata

Nie widziałem spektaklu więc moja ocena będzie niepełna. Rozumiem zamysł i koncepcję, natomiast nie do końca zgadzam się z formą. Ta nadekspresja z jednej strony skontrastowana z milczeniem protagonisty jest do zniesienia przez pierwszy 30 minut. Potem zaczyna budzić irytację. I to nawet większą niż jąkająca się Marion Cottiliard, którą ubóstwiam. Tutaj miałem ochotę jej przyłożyć w ucho, choć ona jako jedyna domyśliła się celu wizyty Luisa.

Pod powierzchnią

Świetne kino ale nie dla każdego. Patrzę na komentarze powyżej i trochę nie dowierzam. Przecież takie historie pisze samo życie. Spotkałem na swojej drodze ludzi tak nienawidzący siebie za to kim są. Jak Lenny. "Kryptociota, psychopata" mówicie. Ja czuję tylko ogromne współczucie. To nie wina Lenny'ego, że nie dostał szansy. To wina rodziców i środowiska pełnego podziałów i uprzedzeń. Przejmujące studium szaleństwa i upadku. Fantastyczna gra aktorska (Matt Levett wygląda jak brat Maxa Riemelta), pomysłowy sposób opowiadania historii, piękne zdjęcia. Realizacyjnie - majstersztyk.

Letnie szorty

I co tu cholera pisać? NIe bardzo rozumiem jakie "nowe terytoria" chcieli "tfurcy" odkryć. Brazylijczycy muszą się jeszcze sporo nauczyć od Argentyńczyków jak robić wartościowe kino LGBT, bo na razie jedyne co mogę napisać to WTF??????

Męskie szorty 6 - Cena odwagi

Dwie gwiazdki - za queerową historię UK i Josha O'connora oraz poruszający dokument o AIDS w połowie lat 80-tych. Reszta mocno średnia. Mam wrażenie, że często twórcy nie mają pojęcia jak skonkludować swoje opowieści. Nie można wszystkiego pozostawiać niedopowiedzeniom.

Męskie szorty 5: Miłość jak narkotyk

A prosiłem - żadnych dzieci więcej;) Te pierwszy szort i ten dzieciak był "so creepy" i sam pomysł w ogóle obleśny brrrr. Kurde miało być coraz lepiej i jest coraz gorzej. To na razie najsłabszy zestaw. I gdyby nie kapitalny i pomysłowy "Spoiler" oraz poruszający "Otwór" możnaby sobie podarować tą kompilację. :(

Męskie szorty 4: Obsesje

I znowu średniasto. "Znak" dysponuje fajnym pomysłem, "Złoty" oryginalną metaforą, "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" dawką brytyjskiego humoru. Reszta słaba lub zbyt pretensjonalna. "Jedynka" wciąż najlepszą kompilacją ale ruszmy dalej:)

Męskie szorty 3: Czas spełnienia

I znowu jest średnio, choć zdarzają się perełki (Slang, Świt) lub całkiem udane próby edukacyjne (Godzina G, W Szafie, Sauna) czy też obyczajowe obserwacje (Nowy dzień, Na rozdrożu). Ale sumie na trójkę :)

Męskie szorty 2: Zderzenie światów

Zestaw nr dwa nieco gorszy od jedynki. Na plus wybijają się lekko zakręcone "Pożądanie" i dowcipny "Chłopak z dzielnicy". Trzecia gwiazdka za wstrząsające bo prawdziwe - "Aban i Khorshid" oraz "Kibol". Muszę teraz włączyć coś komediowego, bo złapałem doła:(

Po drugiej stronie

Bardzo przeciętny zestaw nowel, choć tak, każda z historii ma coś w sobie. Latinomagico. "Po drugiej stronie" zdecydowanie wygrywa. Następnym razem proszę bez zbędnego epatowania seksem zamiast ciekawej historii oraz - plisssss - bez dzieci. :)

Męskie szorty 1: (Nie)zwykłe historie

Zestaw dobrych i bardzo dobrych szortów, czasami z udziałem całkiem znanych aktorów (np. młody Josha parę lat przed "Just Friends"). Zrobione ze smakiem i czasem zaskakujące odwróconą narracją ("Niespodzianka"), niespotykanym w branżowym kinie gatunkiem post-apo ("Wirus") czy komedią na dobrym poziomie ("Vis-a-vis"). Fajnie spędzone 2 godziny:)

Blondyn

Możecie narzekać ile chcecie - że nie a tempa, że nuda i banał, że nic nowego. No cóż - co kto lubi. Zawsze byłem fanem kina południowoamerykańskiego. Uwielbiam to nieśpieszne rozwijanie historii, te pół-gesty, pół-spojrzenia, powolne budowanie napięcia oraz naturalność gry aktorskiej. Wszystko to wynika z mentalności ludzi z tamtej części świata, którzy mimo ognistych temperamentów cenią spokój i nieśpieszne zabijanie czasu kolejnym piwem i papierosem. Może warsztatowo nie jest to dzieło sztuki ale ma swój urok.

Dogrywka

Anal8za zbędna. Russel Tovey wystarczy za każdą rekomendację. Sztuka przez duże S i wzór jak należy kręcić filmy o ludziach w szafie i konsekwencjach takich wyborów. 5 na 5.

Russle Tovey.. jak dla mnie jeden z naj bardziej utalentowanych aktorów młodego pokolenia. W dodatku gej w życiu prywatnym. marzenie;) EkrNizacja sztuki z West Endu zapiera dech. Akfoezrwo na najwyższym poziomie, realizacji majstersztyk

Wieczni rycerze

Zmarnowany potencjał na niezły film. Piękne zdjęcia, wspaniałe krajobrazy, piękni faceci, których połączyło uczucie. Tak aby. Bo historia została przedstawiona tak zdawkowo, że tylko sygnalizuje jakieś coś. Szkoda, że twórcy nie pogłębili wątku skupiając się bardziej na pokazywaniu wiejskiego życia. Szkoda, bo klimat jest a jakby jeszcze dołożono pięknie namiętną scenę miłosną oraz skonkludowano romans byłyby 4 gwiazdki. A tak są dwie i zakończenie filmu najgłupsze z możliwych.

We troje

Ech. No i pierwszy raz kino południowoamerykańskie mnie zawiodło.:( Co miało być do k... nędzy? Fabularyzowany dokument w stylu "Trudne sprawy"? Maruśku najukochańsza! Normalnie kręcone smartfonem a aktorsko na takim poziomie, że nie da się tego oglądać. A temat przecież całkiem nośny. No ale jak się ma budżet wielkości trzech powiększonych zestawów z Macdonalda... Ta jedna gwiazdka wyłącznie za urodę (I wyposażenie;) Sebastiana :))

Eat With Me

Producent filmu powinien pocałować Pana George'a "Star Trek" Takei w pupę, że zgodził się wziąć udział w takiej - skąd inąd sympatycznej - ale ramotce. Rany, w tym rachunku są podstawione wszystkie dane ale nic się nie zgadza.

Cztery

Hm. Byłoby naprawdę interesująco gdybyśmy wiedzieli jaki problem ma Aby. Oczywiście oprócz braku bliskości ze względu na nieobecnego wiecznie ojca i nieobecną inaczej matkę. Za to ma więcej niż obecnego i chętnego do zaangażowania się chłopaka (dealer a robi wrażenie najbardziej normalnego z nich wszystkich LOL) i też go odrzuca. Ciekawe. I mało realistyczne. Problem June'a na tym tle wydaje się bardziej banalny i oczywisty, co w połączeniu z trochę "zamuloną" kreacją postaci sprawia, że ciężko się go ogląda.

Powoli

Lekka i po skandynawsku zakręcona historia. Zawsze wiedziałem, że mieszkańcy Północy to specyficzne stworzenia a Finowie są chyba jeszcze dziwniejsi w swych skomplikowanych relacjach. Ale nawet w dysfunkcyjnej nieco rodzinie Miku czy Eliasa czuje się miłość i troskę, chociaż najczęściej na haju lub po spożyciu. Ale co to komu szkodzi. Dorastający młodzi ludzie mają przyzwolenie na eksperymenty, błędy i wypaczenia bo to chyba najlepszy droga zdobywania cennych doświadczeń w byciu w relacji z drugim człowiekiem.

Tom

Bardzo ciekawa próba stworzenia thrillera o zabarwieniu dramatu psychologicznego. Odczuwam jednak spory niedosyt, ponieważ twórcy nie udało się w jakiś sensowny sposób spuentować całej tej pogmatwanej historii. Co do samego "układu sił" to film ten przypomina niezapomniane "Trzy kobiety" z młodą Shelly Duvall. Tak samo pokręcone relacje na granicy obłędu, łączące bohaterów, pomieszanie fascynacji z lękiem, ogólnie "duszny" nastrój, który potęgują przez kontrast ogromne przestrzenie wiejskiej Kanady.

Ukryte pocałunki

Rozumiem dobre intencje i chęć niesienia kaganka oświaty. Ale żeby robić zaraz tak nachalną agitkę??? Wszystko tu jest do bólu przerysowane - począwszy od poziomu homofobii w szkole (poziomu - bo nie twierdzę, że całkiem jej nie ma), poprzez ograniczonego "ciała" pedagogicznego a na psychopatycznych rodzicach z klasy średniej skończywszy. Pewnie, że istnieją wyjątki. Ale jakoś trudno mi uwierzyć w istnienie lekarza z prywatną praktyką i pewnie paroma specjalizacjami wyposażonego w tak ciasne poglądy i zachowującego się jak psychopata.

Paryż 05:59

Nie przekonał mnie ten dziwaczny koncept scenariuszowy. Wprowadzenie bohaterów dość oryginalne zostało zabite zbytnią dosłownością i czasem trwania. Późniejszy "twist" fabularny i to co po nim następuję wzbudza niedowierzanie połączone z irytacją. Serio? Po czymś takim można dalej łazić bez celu, chrzanić komunały lawirując pomiędzy tanim sentymentalizmem a wybuchami histerii i zjadając to wszystko kebabem z kurczaka?

Ciastka i potwory

Oj ładniutki ten Will a Mike to już małpeczka nasza kochana. Czego my tu nie mamy - wszelkie siły zła przeciw chłopakom - patologia rodzinna, homofobiczny ojciec-pijak, matka-homofobka, pseudo przyjaciółka rodem z Rodziny Adamsów, szkolnych rozrabiaków o gołębich sercach (potem), miłość protagonistów wystrzeliwującą nagle jak figurka pozytywki no i w końcu tragiczne zakończenie. A wszystko to podane na poziomie nawet niższym niż paradokumenty na Polsacie. Rany Julek! Po co kręcić takie filmy? Żeby ludzie cringowali lub co gorsza śmiali się z poważnych rzeczy?

Akron

Miła historia spod znaku "tęczowego Disneya". Spokojnie mógłby polecieć na Niklodeonie i nie byłoby problemu, bo bohaterowie wciąż wyglądają na licealistów, mimo że próbują udawać studentów. Pomysł z ukochanym, synem sprawczyni wypadku ciekawy, aczkolwiek potraktowany sztampowo i z góry wiadomo jak się skończy mimo, że mama-latina próbuje mącić z temperamentem godnym meksykańskiej telenoweli. Ok. Kupuję konwencję i nawet miło spędziłem te 88 minut ale wracał nie będę. Chyba już jestem za stary:)

Nieznajomy nad jeziorem

Intrygujący pomysł. Zresztą kino francuskie słynie z nich od dekad. Ciekawe studium na temat jak daleko można się posunąć w ignorowaniu faktów i niebezpieczeństw w pogoni za ekscytacją, bliskością i w poszukiwaniu głębszych uczuć. Klasa realizacyjna to oczywistość - w końcu to profesjonalna produkcja. Dla ekscytujących się powyżej "naturalizmem" scen seksu informacja - były one wykonane przez dublerów - profesjonalnych aktorów porno, a reszty dokonała magiczna sztuka montażu.

Mój koniec świata

Plus za próbę. Do tego świetne zdjęcia i oprawa muzyczna i na deser Katarzyna Herman w ostatnich minutach. Niestety niewiele więcej dobrego da się powiedzieć. I nie chodzi o wtórność tematu - kino LGBT ciagle opowiada te same historie i często "wynajduje" je na nowo. Tutaj nie pogłębiono tematu niemożności bycia ze sobą mimo istniejącego uczucia, tęsknoty i przywiązania. Szkoda. Najsłabszą stroną filmu są niewystarczające umiejętności młodych aktorów - w szczególności protagonisty, których nie wynagradza nawet jego uroda.

Sorry Angel

Przejmujące studium powolnego żegnania się z życiem i próbą pogodzenia się z utratą szansy na jutro. Na początku lat 90-tych zarażenie HIV to ciągle był wyrok śmierci. Wymusiło to zmiany w zachowaniu społeczności ale też skłoniło do przewartościowań. (oczywiście nie wszystkich, o czym świadczy jeden z komentarzy powyżej). Niemniej pewne rzeczy pozostały bez zmian - szukanie bliskości, uczucia, bezpieczeństwa. Nawet w przypadku głównego bohatera, choć koniec końców wybiera on inne rozwiązanie - być może egoistyczne ale nie nam oceniać.

Facet idealny

Naprawdę nie mam nic przeciwko kalifornijskim produkcjom "ku pokrzepieniu serc" spod znaku słońca, plaż, uroczych coffeshopów i latynoskich ciach o zlotych sercach. Moja ulubiona komedia czyli "East Side Story" zawierające wszystkie te elementy pozostaje jak na razie niedoścignionym wzorem dobrego scenariusza, smacznego humoru i klasy realizacyjnej jak na produkcję tej skali. Cenię też ten film za nienadużywanie gejowskich klisz co bywa irytujące niezmiernie. A z tym mamy właśnie do czynienia w przypadku "Faceta Idealnego".

Esteros

Nooooo nareszcie!! Argentina!! Diego Schwarzmann, Del Potro i cała zgraja pięknych facetów!! I wreszcie jakiś film który kończy się tak jak powinna się kończyć miłość pomiędzy dwoma facetami:) Za to dodatkowa gwiazdka! Jak zwykle mnie to kino nie zawodzi. Cudowne zdjęcia, naturalni w swej prostej ale skutecznej melancholii aktorzy. I to cudowne uczucie przemijania. I mam gdzieś, że historia oklepana, że nic nowego lub oryginalnego. Rany Julek! Wreszcie coś się bohaterom udało. Tak jak mnie:)) E serio!! Si, me abla espagnol:))

Bromance

Z przyjemnością mogę po raz kolejny napisać - kino południowoamerykańskie nie zawodzi:) Oto przykład, że ograny temat można zawsze opowiedzieć na nowo - świeżym okiem, nieco innymi ujęciami, lekko przesuniętymi akcentami w scenariuszu. Niby wszystko jest oczywiste od początku a jednak film wciąga i choć wiemy co się zdarzy, czekamy na to. Od lat próbuję dociec co mnie tak fascynuje w filmach z Argentyny czy Chile.

Wszystko może się zdarzyć

Dziwny film. Pomijając niezły warsztat filmowy historia nie za bardzo się trzyma kupy. Motywacja postępowania bohaterów jest dziwna i nazbyt klarowna. Niejasny jest motyw homofobii ze strony najlepszego przyjaciela - dziwaczny pomysł. Kilka postaci drugoplanowych w ogóle wyskakuje jak diabeł z pudełka i nie bardzo pasuje w całej układance. Elementy ezoteryki budzą irytację a psychologiczna podbudowa relacji jest totalnie niewiarygodna. Ktoś chciał coś zrobić ale - jak w przypadku "Sebastiana" dobre chęci to za mało. Tyle.

Zatoka miłości

Ciepły film na wiecznie aktualny temat. Podobają mi się akcenty komediowe i przerysowana Katomamuśka o twarzy inkwizytorki z lekkim tekstem psychopatycznym;) Obaj protagonisci podaje swoje role w miarę naturalnie choć reszta obsady jest trochę drewniana. Realizacyjnie film też trąci nieco myszką, choć taki stary nie jest. Niemniej piekne wybrzeza północnej Kaliforni będą zawsze rekompensować niedociągnięcia, więc śmiało możecie oglądać w ciepłe niedzielne popołudnie zamiast "Domku na prerri" ;)

Blask oceanu

To naprawdę miło spędzone 79 minut. Oryginalny sposób narracji i historia opowiadana od końca i z off-u pięknie opisują rodzące się uczucie i relację, która - jak to u marynarzy nie ma wielkich szans poza zdobywanie cennych doświadczeń. Ces't la vie! Mimo wszystko moje serce jest z Markiem, wiecznym romantykiem lojalnym wobec własnych przekonań i nie godzącym się na bycie glutem z ostrygi, przyjmującym kształt każdego naczynia, do którego się go wleje. Budujące w epoce rodzaju "każdy bierze co popadnie i kiedy chce po czym wyrzuca resztę do śmieci".

Bez słów

Bardzo lubię azjatyckie kino branżowe. Ciekawe podejście, oryginalna dynamika, nieco histeryczne emocjonalnie sceny przesilenia. No i trafiają się bardzo przystojni Azjaci - tu mamy np. Hana do kompletu. Szkoda tylko, że mimo fajnego pomysłu mamy tu zaledwie poprawny melodramat, zamiast pełnokrwistego dramatu. Postacie trochę jednowymiarowe a niektóre koszmarnie przerysowane (Ning), fabuła czasem zalicza przestoje i zbędne zakręty. Dlatego trójki nie będzie. Do następnego razu :)

Sebastian

Dobre chęci to niestety za mało. Aktorowi, scenarzyście i reżyserowi e jednym brakuje warsztatu w szczególności aktorskiego. Gra dwiema minami a jego postać to kalka geja z West Hollywood choć to podobno Toronto - straumatyzowany, neurotyczny i wypaczony socjalnie. Druga gwiazdka za mile naturalnego latynoskiego misia - ten oraz Xenia-Drag dają radę lepiej. Ale i tak mamy do czynienia z produkcją na poziomie paradokumentu. Produkt jednorazowego użytku:)

Selekcja naturalna

Web serial dla każdego (LGBT) i trochę dla nikogo - wszak wszyscy wiemy, że te literki najczęściej nie cierpią się na wzajem:)) W miarę poprawna realizacja, scenariuszowo na poziomie ichnich telenowel. Druga gwiazdka za Andresa i Guillermo - miłe dla oka. I Tyle.

Piękno

Całkowicie zasłużona nominacja do Oskara. Wstrząsający obraz człowieka uwikłanego w społeczne zasady oparte o podziały, wykluczenie i tradycyjne postrzegane patriarchalnej głowy rodziny. W tym świecie nie ma miejsca dla osób niepasujących do schematów i to powoduje narastanie z biegiem lat frustracji i gniewu u głównego bohatera, mimo że stara się on po części zaspokajać tę pustkę w sobie z marnym skutkiem. Wie, że tego czego pragnie nie dostanie, że jest już za późno. Przynajmniej dla niego.

Fatalny układ

Dydaktyki w zakresie STD nigdy za wiele, tym bardziej że obecne pokolenie nie boi się tak panicznie HIV/AIDS ja ludzie pamiętający początki choroby w latach 80-tych. Dlatego nie będę narzekał na drewno scenariuszowe czy inscenizacyjne bo doceniam zbożny cel. No i Sam I David wyglądają tak smacznie, że nie mam sumienia;) Ku przestrodze by nie pakować się w dziwne układy, a już napewno nie z rodziną!

Tacy sami

Niezła kameralna psychodrama. Temat wałkowany dość często w historii filmu i teatru ale miło zobaczyć kolejną wersję z gejowskim twistem - z reguły synek zakochiwał się w opiekunce lub pielęgniarce. Na te przewidywalnych rozwiązań jaśnieje wątek Teda i jego przemiana z rycerza bez skazy w nieco wyrachowanego mistyfikatora. Miałem tylko nadzieję, że moc czymś takim scenarzysta nie zafunduje nam taniego, podyktowanego urodą obu aktorów "happy endu". Ku mojej uldze tak się nie stało. Sprawnie zrobione, miło się oglądało. Polecam.

Zraniony wąż

Dobre, stylizowane kino kryminalne w stylu starych, dobrych Kojaków, Kolumbów czy Innych Ulic San Francisco, z odpowiednią ilością poliestrowych koszul, dzwonów, dyskotek i szalonych fryzur. Wreszcie dobrze opowiedziana stara jak świat historia o związku, który urodził się tam gdzie go być nie powinno i zdominował czyjeś życie. Świetne role obu panów ze wskazaniem na Pommiego (sorry, mój typ;)> Moc tylko żałować, że twórcy tak oszczędnie pokazali sceny intymności pomiędzy panami, ale rozumie, że film był przeznaczony so szerszej dystrybucji.

Chory z miłości

Groteska rodem z brytyjskiego wodewilu made in California. Postaci przerysowane jak trzeba, protagoniści kreskówkowy piękni i dobrani jak Wylie Coyote and Roadrunner, gagi, przebieranki i kuriozalne rozwiązania fabularne. Czyli witajcie w gejowskim Mr. Bean meets Benny Hilla and Friends. Czasem można i tak :)

W jego oczach

Urocze i sprawnie zrealizowane kino o szczenięcej - czyli najbardziej urokliwej - miłości w czasach licealnych ze wszystkimi zaletami i paroma wadami tego okresu w życiu człowieka. Wprawdzie nie mieszczę ię w targecie od ponda 35 lat ale czasem warto przypomnieć sobie te prostsze choć czai bolesne czasy:) Dla wielbicieli gatunku.

Front Cover

Sympatyczna, lekka produkcja wałkująca po raz kolejny temat znany i lubiany. Sympatyczni aktorzy i zdjęcia bardzo glamour, pokazujący środowisko znane ze swoich klisz i stereotypów. Fajny popcornowy produkt i to by było na tyle. Dla miłośników landrynek w czekoladzie też :)

Nocny lot

Kino na przyzwoitym poziomie, choć wymaga zaakceptowania inności kulturowej i przyzwyczajenia się do innej niż nasza wrażliwości artykulacyjnej, specyficznego poziomu ekspresji dla tamtego rejonu świata i generalnie sposobu prowadzenia historii. Osobiście bardzo mi odpowiada takie ekspiacyjne podejście azjatyckiego aktorstwa, choć w najtrudniejszych emocjonalnie scenach ociera się prawie o histerię. Jest nośnie, emocjonalnie i orientalnie. Polecam jako zmianę klimatu:)

Cas

Trójkąt to najmniej stabilna figura strategiczna - cytat wprawdzie z Diuny ale w związkach też się sprawdza. Zawsze jest o jednego za dużo. Chociaż znam parę, która od 15 lat regularnie się w ten sposób "odświeża" i żyją szczęśliwie dalej. Cóż. Co kto lubi i na niego działa. Ja bym raczej nie potrafił się dzielić swoim facetem z osobą trzecią. Chyba trauma po niegdysiejszym związku z biseksem. Blizny zostają już na zawsze:)
Miłe dla oka, sprawnie zrealizowane. Można.

Piękny przedmiot pożądania

Ech Miłość. Ten cudownie zjebany stan. Kto nie kochał ten nie wie jakie to błogosławieństwo i przekleństwo w jednym. Wszyscy tego szukają a rzadko kto znajduje. Ale warto. Nawet za cenę błędów, porażek lub nawet katastrof. Czasem nawet się nie wie, że to już. Jak Jim. Albo już powiewa się białą flagą. Jak Brian. Albo czeka się na koniec tkwiąc w żalu po stracie . Jak Bob. Albo się nie rozumie dlaczego ktoś nie widzi uczucia gdy dało się drugiej osobie całego siebie. Jak Drew.

Socrates

Okrutny film o okrutnym Świecie, gdzi ycie biednym a do tego gejem to przekleństwo i stygmat. I myślałby kto, że mamy XXI wiek. Szacunek dla nastolatków za odwagę i zapewne determinację by opowiedzieć tą historię. Zaskakuje nie tylko wybór tematu ale i sprawność warsztatowa - dobry scenariusz, zdjęcia, montaż i zaskakująco dobra rola głownego bohatera. Z każdego kadru bije sympatia do filmowego rzemiosła i naturalność w doborze środków. Można? Można. Film polecam w szczególności różnym "niezależnym" filmowcom jako pracę domową:)

Środek świata

Piękny film o dojrzewaniu, inicjacji i jak to często bywa słodko-gorzkiej pierwszej miłości. Od początku miałem obawy że sprawy toczą się zbyt łatwo i gładko, od początku związek Phila i Nicka był podszyty jakąś niepewnością i zbyt długo scenarzysta nie poglębiał postaci Nicka. Na koniec mleko się wylało. Koszmar. Wróciły wszystkie moje wspomnienia i wspomnieni bólu. Tyle że Phil nie wiedział z kim ma do czynienia i to stawia go w lepszym świetle. Tak tak rybki - zawsze sprawdzajcie co jest na drugim końcu wędki zamin dacie się złowić.

Ten jedyny

Historia jakich wiele oraz zdarzenia biegnące według klasycznego schematu. Tak tak, szczęście trzeba łapać jak się zdarzy i nie odkładać tchórzliwie na później, krzywdząc przy okazji osoby trzecie. Banał wiem. Ale ciągle się dzieje od nowa, więc nie mam nic przewko n-temu filmowi na ten temat - akurat mi osobiście szczególnie bliski. Szkoda że realizacja na poziomie gdzieś pomiędzy "Trudnymi sprawami" a "Na wspólnej". Niektóre przejścia pomiędzy scenami aż rażą amatorskim montażem a sporo ujęć świadczy o pośpiechu w jakim realizowano projekt.

Sodom

Adaptacje filmowe sztuk teatralnych to zawsze ryzykowna zabawa. Niemniej czasem się to udaje znakomicie (patrz "Dogrywka ze znakomitym Russelem Tovey) lub jak w tym przypadku średnio. Gdyby skrócić "Sodom" o 15-20 minut obraz zyskałby na tempie i wzbudził większe emocje. Bo przecież mamy do czynienia z historią starą jak świat. Ale gdy opowiedziana w interesujący sposób to nigdy się nie nudzi. Niemniej z dialogów wieje trochę nudą i zbyt nachalną dydaktyką. Druga rzecz - obsada.

Kraina burz

Chociaż rzadko to robię to przed napisaniem komentarza poczytałem sobie te już napisane. Ile tam jadu i złości. Mogę się tylko domyślać powodów. A prawie w ogóle rzeczowych argumentów. Ludzie, sztuka nie jets po to aby dogadzać każdemu, a w szczególności rozczarowanym życiowo, biernym i pełnym kompleksów milenialsom z syndromem ofiary. Sztuka to platforma do wyrażania poglądów. A te wcale nie muszą się zgadzać ze średnią krajową. Krytyka jest jak najbardziej wskazana ale krytykować też trzeba umieć. Niektóre wpisy są po prostu żenujące.

Jeszcze raz

Piękne i przejmujące studium bólu po utraconej miłości. Pięknie napisany i zagrany. I co najważniejsze nawet przez sekundę nie zahaczający o tani melodramat. Szczerze powiem, że przez pierwsze pół godziny walczyłem ze sobą czy dalej to oglądać. Jonathan z początku filmu to prawie psychopatyczny popraniec, którego można się bać a Adam jako Brandon jest koszmarnie przerysowany. Ale z upływem czasu ich osobiste krawędzie ulegają złagodzeniu. Momentem przełomowym są postrzyżyny "Brandona" i od tego miejsca zaczyna się prawdziwa historia.

Zagubiony

Niezła, miła dla oka produkcja z udaną ścieżką dźwiękową i zdjęciami - bez wątpienia najmocniejszy punkt filmu. Pewnie niektórzy z Was będą się czepiać nieco zbyt melodramatycznego zakończenia lub też nieco drewnianego aktorstwa ale i tak nie jest źle. Ja daję 3 gwiazdki za przypomnienie, że nie jest łatwo wybrać pomiędzy własnym szczęściem a poczuciem obowiązku i odpowiedzialności za podjęte zobowiązania. I to właśnie tu widzimy. I za to należy się bohaterowi szacunek. I dużo dużo współczucia a może nawet i trochę gniewu. Bo przecież zrezygnował z siebie a mamy tylko jedno życie.

Jej kuzyn

Po obejrzeniu tego filmu na usta cisną mi się przymiotniki: amatorski, beznamiętny, drewniany i zbędny. Szkoda. Gdyby pomysłem zajął się ktoś, kto choćby w 10% rozumiał język filmu to mielibyśmy miły średniometrażowy obrazek o kolejnym "nawróconym" przy pomocy miska-słodziaka. A tak dostaliśmy coś co swoim poziomem nie sięga nawet etiudy studenckiej. Twórcy filmu nie wiedzą nic na temat tworzenia filmu.

Małżeństwo

Ciekawy eksperyment. Niby jesteśmy w Europie (Kosowo - ni to Serbia ni to Albania) a jakby na innej planecie. A właściwie w innym czasie. Wszystko tu jest egzotyczne. Począwszy od języka albańskiego, którego rytm i melodia nie ułatwia odbioru, poprzez zestawienie sceny identyfikacji zwłok ofiar wojny na Bałkanach z początku lat 90-tych z nowoczesnością w stylu Audi A6, kuchni na zamówienie i nowoczesnych pubów z WiFi. Scenariusz i sposób łączenia poszczególnych scen też nie ułatwia oglądania. wprowadzenie wątku miłosnego też odbywa się znienacka i brak tu podbudowy emocjonalnej.

Potrójna gra

Łojoj. Poziom produkcji tożsamy ze "Szkołą", "Pamiętnikami z wakacji", "Szpitalem" czy innymi paradokumentami. Boleśnie amatorskie jest tu wszystko - ujęcia planowane i kręcone chyba telefonem, brak planów, rytmu, tandetny scenariusz o drewnianym aktorstwie już nie wspomnę. Kurczę, przecież TLA ma a swoim koncie kilka udanych filmów a tu taki zonk i to z 2011 roku? Soft porno dla 12 latków odkrywających swoją seksualność. Li i jedynie.

W niewoli pragnień

OK. Określenia "niezależny" czy "eksperymentalny" budzą u mnie czujność. Z reguły dostajemy wtedy filmy chaotyczne i nieprzemyślane pod względem scenariusza czy realizacji. Tu tak nie jest. To sprawnie zrealizowane kino, które wyśmienicie działa jako ostrzeżenie przed niebezpieczeństwami dzisiejszego środowiska i społeczeństwa per se. Duszny klimat, podglądająca kamera i rosnące napięcie na pewno nie ułatwiają oglądania. Nie jest miło bo nie ma być miło. I za to plus. Nie jest to film dla wszystkich - w tym dla mnie. Ale nie będę negować jakości czy znaczenia przesłania.

Skala szarości

Ten film po raz kolejny potwierdza siłę kina południowoamerykańskiego z jej nieśpiesznym storytellingiem, przytulną kinematografią, piękną i wysmakowaną intymnością oraz prawdziwością uczuć. Bardzo szczerze i bez nadęcia opowiedziana historia o szukanie siebie i trudach wyboru tego co właściwe. Oraz o tym, że czasem podjęcie właściwej decyzji jest praktycznie niemożliwe, gdy nie ma właściwej motywacji. Film jest znakomity pod względem scenariuszowym. Aktorsko na wysokim poziomie - znowu kłania się niewymuszona naturalność aktorów.

Wszystko albo nic

Oglądam i jestem fanem kina LGBT od lat. Zaczynałem jak każdy od takich właśnie "kreskówkowych" kalifornijskich produkcji. Dlatego pierwsza godzina seansu była dla mnie prawdziwą torturą. Te same klisze, te same historie. Jednak ostatnie pól godziny filmu to zupełnie inny świat. Sceny nabierają koloru, kamera dostaje tempa i wreszcie pojawiają się prawdziwe emocje. Lepiej późno niż wcale. ~chociaż i tak jest to bajeczka na dobranoc to przynajmniej nie będzie powodem koszmarów.

To nie jest moje miejsce

Bardzo nie lubię pisać źle o branżowych filmach. Ale czasami się po prostu nie da. Kolejny zmarnowany, całkiem niezły pomysł. Po prawdzie to wygląda jakby film nie posiadał scenariusza a kolejne sceny były improwizowane na zasadzie - "zróbmy coś dzisiaj akurat tu, bo mamy ekipę i nam pozwolili". Serio to więcej uwagi zajmuje wątek Pani Hotelu niż naszego Sindbada. No i nazywanie jego relacji z kolegą z budowy "przyciąganiem" to grube nadużycie. Generalnie szkoda czasu mimo całej sympatii do idei.

Jonathan

Solidne kino z nieprawdopodobnie piękną kinematografią. Byłaby gwiazdka więcej, gdyby scenarzysta skupił się bardziej na parze dawnych kochanków i opowiedział więcej o ich historii zamiast koncentrować się na młodym Jonatanie, który choć dobrze zarysowany nie wychyla się poza schemat "porządnego wiejskiego hetero-byczka z zasadami, miękką stroną i ukrytym talentem" - i to nie jest ironia. Autentycznie Jonatan budzi sympatię i życzenia wszystkiego najlepszego.

Pocałunek

miłe dla oka i nie tylko.;)

Na końcu świata

Kino Południowoamerykańskie nie zawodzi. Nawet gdy jego najmocniejszą stroną są piękne zdjęcia i zapierające dech krajobrazy chilijskiego wybrzeża. Ale mimo tego, że nie ma tu jakichś emocjonalnych fajerwerków (te dosłowne się znajdą:)lub nie daj Losie zbędnych dramatów jest jakiś niewątpliwy urok. zarówno w naturalności gry aktorskiej, nieśpiesznej akcji czy też smacznie zwyczajnej urodzie protagonistów, cudownie emanujących czułością. Tak, to historia jakich wiele, o fascynacji, ludziach z różnych światów, o związku niemożliwym na tym etapie życia bohaterów.

Koniec wieku

Barcelona, dwóch sympatycznych facetów i ... no właśnie. Długo się zastanawiałem o czym jest ten film. Dziwacznie pocięte historia znajomości, reminiscencje i alternatywna linia czasu, kilka rozmów o sztuce, życiu, istnieniu, mile dla oka sceny miłosne. I co? I dalej nic. Reżyser miał jakiś pomysł na film, gorzej jak zwykle że scenariuszem. Niby wszystkie składniki są a moje jedyne skojarzenie to tygodnie bomby zegarowej, która ostatecznie okazuje się niewypałem. Tak jakby twórcy nie byki do końca zdecydowani co chcą nam przekazać.

Adwokat

Jak na film z tak "egzotycznego" dla branży rynku - niezła próba i nawet miła dla oka. Ale przed twórcami jeszcze sporo lekcji do odrobienia z zakresu scenopisarstwa, budowania postaci oraz konstruowania dialogów, które tutaj są jeszcze na poziomie studenckiej etiudy. Wszystkie te mankamenty łagodzi znacznie wdzięk odtwórców ról głównych, nawet mimo pewnej warsztatowej nieporadności - jak już mówiłem miłe dla oka. Tak trzymać panowie i liczę na kolejne, bardziej ambitne produkcje :))

Akrobata

Cóż, zacytowana powyżej przez innego komentującego opinia reżysera o jego własnym filmie jest jak najbardziej trafna:)) Moim zdaniem miało być gejowskie 9,5 tygodnia a wyszło nie wiadomo co z elementami podrasowanego filmowym językiem. porno w klimatach BDSM/bizarre bez TOTALNIE żadnego psychologicznego uzasadnienia motywacji postępowania bohaterów. Zabrakło pomysłów na scenariusz? Za bardzo absorbowało kręcenie scen seksu (i to nie symulowanego!) z udziałem dwóch atrakcyjnych i wyposażonych Panów? Skończyła się kasa dla scenarzysty? Kurwa..

Mario

Same old story jak mówią Anglosasi ale da się oglądać bez bólu a nawet z pewną sympatia dla młodych aktorów, niezłej dynamiki oraz aktorstwa drugiego planu. Najbardziej uderza ostatnie ujęcie człowieka "sukcesu" utopionego w samotność w tłumie. Ten wyraz bezbronności na twarzy chłopaka po prostu powala. Zastanawiam się jak długo jeszcze tacy ludzie będą musieli wybierać pomiędzy szczęściem prywatnym a zawodowym, choć z góry wiedzą które jest najważniejsze, a jeżeli nie wiedzą bo są za młodzi to i tak to czują w podświadomości.

To tylko przyjaźń

Lekkie i smaczne kino o zacięciu wybitnie komediowym. Zgrabnie napisany scenariusz z wieloma bardzo dowcipnymi dialogami i wyrazistymi postaciami. Jeżeli dodamy do tego jeszcze młodzieńczy wdzięk głównych postaci i komfortowy klimat wyzwolonej Holandii to mamy hit na lato poprawiający humor bez pudła:) No i stara prawda na deser - babcie zawsze wszystko wiedzą najlepiej i warto ich słuchać!:)

Pieśń Orfeusza

Scenariusz razi przeciętnością a postacie - szczególnie Philip - dorosły facet o mentalności 15-latka- są trochę groteskowe. Trudno mi też uwierzyć, że w ciągu kilku dni zbudowali tak silną relację i uczucie, która spowodowała tak dramatyczne zmiany w ich życiu. Ponownie szkoda zmarnowanego potencjału. Scena miłosna też razi sztucznością i schematem. Raczej nie będę tęsknił :)

Syberia

Niezła próba jak na rosyjskie kino LGBT. Historia wiarygodna, rys postaci też. Spokojnie można poczuć więź z bohaterami. Piękne, dopracowane zdjęcia choć czasem kamera gubi rytm. A że koniec może wszystkim nie odpowiadać? Cóż, pamietajmy że Rosji daleko do innych krajów pod względem tolerancji dla inności. Solidne kino.

Dom nad jeziorem

Niezły pomysł i ładnie prowadzona historia. Niestety zakończenie jest niedopracowane, tak jakby komuś się śpieszyło zakończyć film bo zbliża nie do dwóch godzin. Szkoda bo zmarnowano niezły potencjał. Dobre aktorstwo i piękne sceny erotyczne. Mimo wszystko da się lubić:)

Sauvage

Powtórzę jak wielu powyżej - znakomite, mocne kino. Fantastyczne aktorstwo w wykonaniu głównego bohatera (nagroda w Cannes dla wschodzącego talentu!) Rzetelny i prawdziwy scenariusz - widać, że autor odrobił lekcje i zadał sobie trud zbadania tematu. No i to końcowe ujęcie - w rzeczy samej - dzikie zwierzę, raczej nie do okiełznania przez kogoś przypadkowego.

15 lat

Trochę rozczarowujący mimo, że jestem fanem aktora grającego Yaevi od lat - wiele dobrych ról i bardzo dobry warsztat oraz izraelskiego kina LGBT w ogóle. W tym przypadku nie bardzo miał materiał do grania - scenarzysta nie postarał się o odpowiednio wiarygodne psychologiczne podbudowanie postaci. Nie dostajemy odpowiedzi co powoduje zachowania bohatera, brak powodów jego motywacji. Szkoda bo pomysł był dobry ale wszystko się rozlazło na końcu. Można obejrzeć z braku innych opcji.

East Side Story

Jedna z lepszych komedii jakie widziałem w ogóle (Bl-i-anca!!!), świetne dialogi, zero przegięcia (za wyjątkiem paru bohaterów mających takie zadanie) no i oczywiście uroda dwóch głównych bohaterów;) Zwarta fabuła i ładne zdjęcia plus kilka scen kpiących z "branżowych" schematów. Szczerze polecam :)